Steve Hackett

Genesis Revisited: Live At The Royal Albert Hall

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Steve Hackett
Recenzje
2014-06-20
Steve Hackett - Genesis Revisited: Live At The Royal Albert Hall Steve Hackett - Genesis Revisited: Live At The Royal Albert Hall
Nasza ocena:
8 /10

Sporym nieporozumieniem byłaby ocena twórczości Steve'a Hacketta wyłącznie poprzez pryzmat kilkuletniej współpracy z grupą Genesis, przy albumach z tzw. ery Petera Gabriela - przypomnijmy, Gabriel opuścił zespół w roku 1975, a Hackett w 1977.

Steve Hackett bowiem w trakcie kariery solowej stworzył kilka monumentalnych wręcz arcydzieł, które na stałe weszły do kanonu muzyki progresywnej. Niebywały sukces artystyczny nie szedł jednak w parze z komercyjnym, bo wprawdzie Hackett jest postacią rozpoznawalną, jednak bez porównania do choćby ex-genesisów i megagwiazd popu w postaciach Phila Collinsa, czy wspomnianego już Gabriela. Również dwa albumy z cyklu "Genesis: Revisited" (1996 i 2012) nie powinny być rozpatrywane jako brak pomysłu na karierę i pasożytowanie na klasykach byłego zespołu - gwoli wyjaśnienia, obie płyty wypchane są lekko przearanżowanymi utworami z progresywnych albumów Genesis. Hackett zawsze był artystą płodnym i trzymającym wyjątkowo wysoki poziom swoich nagrań, a odgrzewanie hiciorów sprzed lat tłumaczył faktem, że z perspektywy czasu pewne rzeczy zrobiłby inaczej i postanowił to i owo odświeżyć.

Można nie być fanem studyjnych, poddanych renowacji przez Steve'a perełek Genesis, ale odegranie ich w pełnej krasie na koncercie to już rzecz innego kalibru. Podobnie ma się sprawa z grupą King Crimson, która porzuciła stary materiał na rzecz nowego, tymczasem założony przez ex-Crimsona, Iana McDonalda, 21st Century Schizoid Band spełnia prośby fanów i gra repertuar klasyczny. Hackett wyszedł więc z lekka naprzeciw oczekiwań publiczności, która chce słuchać progresywnych Genesis na żywo. Wpierw wypuścił "Genesis Revisited: Live At Hammersmith" - zapis spektakularnego koncertu z londyńskiego Hammersmith, podczas którego wraz z zaprzyjaźnionymi muzykami zagrał kilka klasycznych utworów Genesis ery Gabriela. Teraz zaś kontynuuje ten projekt, prezentując fanom występ z Royal Albert Hall.

Można by więc zwariować ze szczęścia widząc absolutnie genialne wykonania fantastycznych kawałków progresywnego Genesis. Nawet wokalnie Nad Sylvan niebezpiecznie zbliżył się manierą i barwą do młodego Gabriela, tyle że występ z Royal Albert Hall niewiele różni się od tego z Hammersmith (wydanego zresztą zaledwie przed rokiem). Panowie znów zagrali "Dance On A Volcano", "Dancing With The Moonlight Knight", "I Know What I Like", "Firth of Fifth", "Watcher Of The Skies", "The Musical Box" czy wreszcie niemal półgodzinny "Supper's Ready". Zasadniczo większa część koncertu pokrywa się z ubiegłoroczną płytką. Niemniej Hackett zaserwował też kilka wcześniej nieprezentowanych - chociaż bezwzględnie kultowych w repertuarze Genesis - utworów, jak choćby "Carpet Crawlers", "The Fountain of Salmacis" czy "The Return of The Giant Hogweed". W porównaniu do Hammersmith setlista została wzbogacona o miniaturkę "Horizons", "In That Quiet Earth" i "Ripples". W gruncie rzeczy więc - biorąc pod uwagę podobną obsadę muzyków, niemal identyczną scenę oraz fenomenalne wykonania - niewiele się w porównaniu do Hammersmith zmieniło.

Gdyby choćby na chwilę zapomnieć o "Live At Hammersmith", otrzymujemy od Hacketta kawał genialnego grania. Raz, że to przecież największe utwory z repertuaru Genesis; dwa, że w doskonałej obsadzie; trzy, po mistrzowsku wykonane; cztery, wywołujące łezkę nostalgii za tym wspaniałym klimatem wczesnych genesisów; i wreszcie pięć, to przecież Steve Hackett, który sam w sobie jest niebywałą atrakcją. Tyle, że dyskografia artysty występ w Hammersmith notuje, a "Live At The Royal Albert Hall" to w swojej istocie powtórka z rozrywki - niebywale atrakcyjna i warta swej ceny, ale jednak powtórka.

By więc uniknąć nieporozumień - kto nie widział "Live At Hammersmith" ma przed sobą wspaniały koncert i będzie to rzecz atrakcyjna również dla nie bardzo orientujących się w twórczości grupy Genesis; jeśli zaś poprzednią koncertówkę Hacketta się już widziało, to "Live At The Royal Albert Hall" wciąż przecież prezentuje wspaniały poziom muzyczny, realizatorski i wykonawczy, jednak może zostać odebrane z lekkim uczuciem deja vu.

Grzegorz Bryk