Chwilę temu Sebastian Bach żalił się na swoim Facebooku, że zbyt mało osób kupiło jego nowy album. Ex frontman Skid Row najwyraźniej zbyt mocno uwierzył w wartość "Give ‘Em Hell".
Co innego, że piąty album studyjny Sebastiana Bacha to rzecz niezła i do pewnego stopnia można zrozumieć jego rozgoryczenie niesatysfakcjonującymi wynikami sprzedaży. W ostatnich latach artysta dał się trochę wmanewrować w śliską stronę show businessu, ale nie zapomniał na czym polega granie hard n’ heavy. Dowodzi tego krążek "Give ‘Em Hell". Zresztą tytuł tego dzieła wysyła światu precyzyjny komunikat - będzie gorąco!
Materiał zawiera dwanaście utworów, które wraz z bohaterem płyty skomponowali i nagrali takie asy, jak m.in. Duff McKagan, Devin Bronson, Bobby Jarzombek, John William Lowery i Steve Stevens. To nazwiska wiele mówiące fanom hard rocka i heavy metalu. Potencjał do stworzenia porządnego krążka był więc ogromny i nie został w żadnym razie zaprzepaszczony. Oprócz charyzmatycznych i wszechstronnych wokali Bacha na pierwszy plan "Give ‘Em Hell" wysunęły się przede wszystkim ostre gitary prowadzące Bronsona i Stevensa, słychać też dobrze opracowane partie perkusji Jarzombka, a także popisy basowe McKagana, wpisujące obszerne fragmenty tego albumu w klimaty hard rockowe. To bardziej Velvet Revolver, niż Guns N’ Roses, ale i tak na bardzo wysokim poziomie. Trzeba więc o "Give ‘Em Hell" powiedzieć, że to album, który ma pazury.
Tym bardziej, że nie chodzi tu tylko o kilka sztandarowych hymnów w konwencji hard n’ heavy, ale też o kompozycje bliskie wpływom post grunge. Czy gdyby żył Layne Staley to nagrałby dziś "Give ‘Em Hell"? Myślę, że szanse byłyby duże, a kompozycje w stylu "Temptation", "Push Away" i "Forget You" zdają się to potwierdzać. Niekoniecznie do ogólnej wymowy krążka pasuje przesłodzony "Had Enough", to jednak kompozycja właściwie niezauważalna, wzięta w kleszcze pomiędzy drapieżne strzały pod postacią utworów "Dominator" i "Gun To A Knife Fight". Ach, te riffy i solówki gitarowe, Bronson i Stevens sięgnęli tu szczytu! Dla równowagi nie wspominam o coverze April Wine "Rock N Roll Is A Vicious Game", który również umieszczono płycie. Ten kawałek mógłby znaleźć się w repertuarze Volbeat, za to kompletnie nie pasuje do piątego solowego dzieła Sebastiana Bacha.
Słabsze momenty na "Give ‘Em Hell" to jednak kropla w morzu znakomitych zagrywek i wokali. Materiał fascynuje energetycznością, wskrzesza kilka zapominanych patentów w klimacie hard n’ heavy i przywraca wiarę w ostre granie. Trzeba też koniecznie wspomnieć, że Bach w procesie komponowania albumu nie wykazał się egoizmem. Wokalista nie ograniczył się bowiem do eksponowania swoich skądinąd niezłych możliwości głosowych, ale też otworzył instrumentalistom szerokie pole do popisu. Tym sposobem "Give ‘Em Hell" to materiał pod wieloma względami przeznaczony dla fanów gitary. W kolażu rozmaitych zagrywek co rusz można popaść w zachwyt.
Gdybym miał więc konto na Facebooku to… zrobiłbym to samo, co Sebastian Bach. Po zapoznaniu się z "Give ‘Em Hell" rozumiem rozczarowanie, które ogarnęło charyzmatycznego wokalistę. Jest to bowiem album wyborny, crème de la crème dla fanów hard rocka i heavy metalu, rzecz nie do pogardzenia dla entuzjastów gitary i mocnego wokalu. Sprawdźcie koniecznie.
Konrad Sebastian Morawski