Szczerze mówiąc trochę się pogubiłem w temacie dalszej działalności zespołu Scorpions. Jakiś czas temu ogłosili zamiar zakończenia kariery, ale z ostatnio publikowanych wywiadów wynika, że mają zamiar grać dalej.
I bardzo dobrze, bo ostatnie wydawnictwo dowodzi, że muzycy Scorpions są w wybornej formie i, co najważniejsze, ciągle cieszy ich występowanie na żywo.
11 i 12 września 2013 w malowniczo położonym greckim amfiteatrze Lycabettus przed kilkutysięcznym tłumem niemiecki Scorpions zaprezentował się w wersji "bez prądu". Mam dość sceptyczny stosunek do albumów typu unplugged. Najbardziej drażni mnie sytuacja, kiedy wykonawca, nie wysilając się zbytnio, po prostu zamienia instrumenty elektryczne na akustyczne i nie dokłada do tego żadnych nowych pomysłów aranżacyjnych. Zawsze mam wtedy wrażenie, że chodzi o zwykłe naciąganie słuchacza i próbę wyciągnięcia kasy drugi raz za to samo. Z takim właśnie niepokojem sięgnąłem po album Scorpionsów ale już pierwszy utwór rozwiał wszelkie moje obawy. Dynamiczny w oryginale "Sting In The Tail" w bardzo pomysłowo zaaranżowanej wersji akustycznej z akordeonem, mandolinami, arsenałem gitar akustycznych, napędzany sekcją rytmiczną w postaci bębna basowego i klaskania pięknych pań, brzmi po prostu rewelacyjnie.
Na dwóch płytach CD dostajemy niespełna dwie godziny muzycznego spektaklu. Dobrze się stało, że nikt nie kombinował jak z obu koncertów dokonać jakiejś karkołomnej kompilacji tak, aby zmieściła się na jednym krążku. Dwie płyty dają możliwość bardzo szerokiej prezentacji bogatego repertuaru Scorpionsów. Obok absolutnych kilerów, jak "When The Smoke Is Going Down", "Wind Of Change", "Still Loving You" znalazły się kawałki nigdy przez nich nie wykonywane na żywo, a nawet premiery. Przekrój własnych utworów jest bardzo szeroki - od "najświeższych" ("Sting In The Tail") aż po kompozycje z lat '70 ("Speedy’s Coming"). Pierwszą płytę z zestawu kończą nowości dające przy okazji możliwość szerszej prezentacji poszczególnych muzyków. Najciekawiej wypada instrumentalny "Delicate Dance" z Matthiasem Jabsem w roli głównej. Zaraz potem "Love Is The Answer" zaśpiewany przez Rudolfa Schenkera i na zakończenie "Follow Your Heart", czyli Klaus Meine w solowym popisie (z gitarą akustyczną w rękach).
Płyta numer dwa zawiera najwięcej najbardziej znanych "skorpionowych" klasyków. Trochę się bałem, że ich sztandarowe ballady w wersji akustycznej mogą zabrzmieć zbyt słodko i cukierkowo. Na szczęście tak się nie stało. Świetnie wypada choćby "Still Loving You" z fortepianem, wiolonczelą i chóralnym śpiewem publiczności. Ciary na plecach gwarantowane. Na drugim emocjonalnym biegunie można ustawić choćby "Blackout". Brawurowo zagrane, cudnie niesione podkładem mocarnie brzmiącej sekcji smyczkowej (ach te wiolonczele). Tak na marginesie - miałem okazję oglądać wersję video tego koncertu i kompletnie rozwalił mnie Rudolf Schenker grający na akustycznym "Flying V".
Piątkę muzyków zespołu Scorpions na scenie dzielnie wspiera liczne grono zaproszonych gości. Pomimo tego, że są wśród nich i tacy z wielkimi "nazwiskami" jak choćby Morten Harket najbardziej spodobali mi się ci pozostający raczej w tle, a zwłaszcza ośmioosobowa sekcja smyczkowa. Brzmiące niskimi tonami wiolonczele dodają muzyce rockowego ciężaru i odrobiny posępnej powagi i patosu, a skrzypce tak bardzo potrzebnego w balladach liryzmu. Sposób, w jaki wykorzystano "smyczki" budzi mój absolutny zachwyt i podziw. Zestaw dodatkowych instrumentów jest naprawdę bogaty: akordeon, harmonijka, mandolina, fortepian, sitar, "przeszkadzajki", a wszystko to zostało bardzo pomysłowo zaaranżowane, dzięki czemu dodaje nowego blasku znanym utworom.
Można zachwycać się nad tym, w jaki sposób wykorzystano to niecodzienne dla Scorpionsów instrumentarium. W zasadzie każdy utwór przynosi jakieś smaczki ("parysko" brzmiący akordeon w "Born To Touch Your Feelings", słodka harmonijka w "Where The River Flows", skrzypcowo-gitarowe unisono w "Dancing With The Moonlight"). Kiedy do tego dodać wszystkich gitarzystów wspierających Rudolfa Schenkera i Matthiasa Jabsa, dostajemy dobrze ułożoną, świetnie brzmiącą orkiestrę akustyczną. Koniecznie muszę wspomnieć o stronie wokalnej. Jak śpiewa Klaus, każdy fan Scorpionsów doskonale wie i tu nie ma zaskoczenia, ale chylę czoło przed wsparciem, które otrzymał od kolegów. Spora część muzyków udziela się również wokalnie, a ich dobrze współbrzmiące głosy tworzą naturalny, żywiołowy, bardzo przyjemny chórek. Dobrym dopełnieniem koncertu jest żywo reagująca (gorący aplauz, śpiewy, skandowanie nazwy zespołu) grecka publiczność.
Doceniam wysiłek, jaki został włożony w akustyczną prezentację Scorpionsów. Masa dodatkowych instrumentów, przemyślany i bardzo przekrojowy repertuar, ciekawe aranżacje, bogata strona wokalna i całe mnóstwo brzmieniowych smaczków. Wszystko to sprawia, że "MTV Unplugged In Athens" słucha się po prostu kapitalnie. Myślę, że każdy wykonawca przymierzający się do koncertu "bez prądu", jako "lekturę obowiązkową" powinien posłuchać uważnie tego, co zrobili Scorpionsi i brać z nich przykład. Z przyjemnością daję "dyszkę".
Robert Trusiak