Pierwsza, z niecierpliwością wyczekiwana, solowa płyta pARTyzanta przykuwa uwagę już przy pierwszym zetknięciu z nią.
Strona wizualna wprowadza w klimat starego kina, w którym zwykło się oglądać znakomite, na długo pozostające w pamięci filmy. Grafika na krążku przedstawia rolkę z filmem a pudełko zapieczętowano kawałkiem prawdziwej taśmy filmowej 35 mm. Są to kawałki montażowego filmu "Zbyszek" z 1969 r. stanowiącego biografię Zbigniewa Cybulskiego, złożoną w głównej mierze z fragmentów filmów z jego udziałem. Wewnętrzną stronę okładki zdobią fotografie koncertowe wykonane przez Mariusza Skibę będącego jednocześnie autorem całej oprawy graficznej płyty, której każdy egzemplarz jest opatrzony indywidualnym numerem na tylnej stronie okładki.
Płyta zawiera 15 utworów, w tym dwie autorskie kompozycje Krzysztofa Toczko alias pARTyzant. Trzon albumu stanowią tematy muzyczne znane z kamieni milowych polskiej i zagranicznej kinematografii XX w. (np. The Pink Panther, Janosik, Ojciec Chrzestny, Grek Zorba). Jest również kilka rodzynków jak chociażby znakomite interpretacje "Little Wing" Jimi Hendrixa czy "One" z repertuaru Metalliki (nota bene kapeli, dzięki której pARTyzant chwycił za gitarę).
Tym co najbardziej wyróżnia "Guitar Cinema" jest wyjątkowe podejście do aranżacji oraz artykulacji. Wszystkie utwory zagrano tappigiem oburęcznym na Gibsonie Les Paul Custom oraz na dwugryfowej gitarze Mensinger Monster. Głosy akompaniamentu, linii basowej oraz melodii przenikają się tworząc piękne współbrzmienia harmoniczne oraz pochody rytmiczne. W jednym z opisów płyty w internecie znalazłem zdanie: "Gitara raz krzyczy, raz łka, czasem szepcze a i zdarza się, że gwiżdże". Po jej kilkukrotnym przesłuchaniu stwierdzam, że bynajmniej nie jest to tani chwyt marketingowy, ale prawda. Przykładowo, efekt gwizdania uzyskano za pomocą slajdu maksymalnie skracającego struny w okolicach przetwornika przy mostku. Gitara czasem też kwacze (kaczka w temacie z "Jeziora łabędziego" Piotra Czajkowskiego), a w niektórych momentach brzmi jak cymbały, za sprawą Mikołaja - syna Krzysztofa grającego na niej ołówkami. W części utworów Mikołaj gra na tradycyjnym zestawie perkusyjnym, w paru innych na kachonie. Za techniczną stronę nagrania i świeże, przejrzyste a jednocześnie ciepłe brzmienie odpowiada Mariusz Ziemba.
Nieczęsto można spotkać płytę klimatyczną i przyjemną w odbiorze a jednocześnie kreatywną pod względem aranżu i podejścia do artykulacji oraz dopracowaną pod względem wykonania. Do tego dochodzi również uniwersalizm przekazu. Można ją zatem śmiało polecić tak miłośnikom tappingu oburęcznego, jak muzyki filmowej; przedwojennego tanga i thrash metalu; młodym, dla których filmy "Żądło" czy "Różowa Pantera" są lekturami obowiązkowymi i starszym, wracającym z lubością do ukochanych melodii (chociażby do Gershwinowskiego "Summertime").
pARTyzant po tytanicznej pracy nad techniką gry i aranżacjami dał się również poznać jako kompozytor, świadomy faktu, że możliwości gitary ogranicza praktycznie tylko pomysłowość grającego na niej człowieka. Obserwując muzyczny rozwój pARTyzanta (od momentu grania na akordeonie w zespole Dżem) wiem dobrze, że zarówno fantazji, jak poczucia humoru w podejściu do życia i muzyki nigdy mu nie brakowało. Album zawiera jeszcze kilka niespodzianek, o których tu nie napisałem, pozostawiając radość z ich odkrycia słuchaczom.
Wojtek Wytrążek