REO Speedwagon

Live At Moondance Jam

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy REO Speedwagon
Recenzje
2014-01-10
REO Speedwagon - Live At Moondance Jam REO Speedwagon - Live At Moondance Jam
Nasza ocena:
8 /10

Zaczynali pod koniec lat '60, a szczyt ich popularności przypadł na lata '70 i '80. Choć u siebie, czyli w USA, REO Speedwagon zyskał status gwiazdy, sprzedał miliony płyt, a publiczność na koncertach wypełniała stadiony i wielkie hale, w Polsce jest raczej mało znany.

Formacja występuje do dzisiaj, ale szczyt popularności ma już dawno za sobą. Jest przedstawicielem nurtu nazywanego AOR (adult oriented rock) czy też arena rock (jak zwał tak zwał) i obok zespołów Boston, Styx, Journey czy też Foreigner stanowił czołówkę tego gatunku. W roku 1980 wydała swój najbardziej popularny (sprzedany w ponad dziesięciomilionowym nakładzie) album "Hi Infidelity". Trzydziestą rocznicę tego wydarzenia zespół uczcił okolicznościową trasą. Jeden z koncertów odbył się w ramach rockowego festiwalu Moondance Jam organizowanego od ponad dwudziestu lat niedaleko miejscowości Walker w stanie Minnesota. Zapis tego występu, w wersji audio i wideo, został opublikowany przez włoską wytwórnię Frontiers Records specjalizującą się w takim właśnie melodyjnym rocku.

Na początku koncertu REO Speedwagon wykonał cztery utwory pochodzące z płyty-jubilatki, w tym również największy hit "Keep On Loving You". Resztę programu wypełniły jeszcze starsze kompozycje. Podoba mi się wybór utworów. Zespół oszczędził widowni pościelowych ballad (co prawda były ale w zdecydowanej mniejszości i nieprzesłodzone), a zamiast tego zaproponowali set złożony z dynamicznych, melodyjnych, rockowych kompozycji. Cała piątka muzyków była w doskonałej formie. Wokalista Kevin Cronin ma chyba struny głosowe ze stali - mocno krzyczy przy zapowiedziach, a potem bardzo forsownie śpiewa. Nie wiem, jak długo po koncercie frontman dochodzi do siebie, ale wygląda na to, że się nie oszczędza i daje z siebie wszystko. Co prawda, słychać w jego śpiewie  wszystkie lata spędzone na scenie, bo głos już nie ten ale radzi sobie bardzo dobrze. Mało tego, że śpiewa ale również gra na gitarach (głównie akustycznych, w tym także na dwunastostrunowej), na fortepianie no i jest mistrzem ceremonii. W chórkach dzielnie wspomagają go pozostali muzycy. Pięknie brzmią w rękach Dave Amato wszystkie jego gitary. Głównym instrumentem jest Gibson Les Paul, ale gra również na Fenderach w tym i na dwugryfowym Telecasterze. Miło posłuchać Neala Doughty’ego na Hammondzie. Nawiasem mówiąc to jedyny muzyk będący w zespole od samego początku (od 1967 roku). Świetnie wypada sekcja rytmiczna w składzie: Bruce Hall na basie (w "Back On The Road Again" jako główny wokalista) i Bryan Hitt na perkusji.

Wśród trzynastu utworów, jakie tego wieczoru zagrał REO Speedwagon, nie jestem w stanie wskazać tego, który by mi się nie spodobał. Może lekko od całości odstaje "słitaśna" piosenka "In Your Letter" zagrana i zaśpiewana w stylu chłopaczkowatych zespołów lat '60, ale można ją potraktować jako żarcik muzyczny, takie lekkie puszczenie oka do publiczności. Nawet te nieliczne słodkie, pościelowe ballady, za którymi nie przepadam, w otoczeniu pozostałych kawałków wypadły bardzo przyzwoicie. Pięknie się słucha rozpędzonego "Keep Pushin’", zahaczającego o hard rock, "Back On The Road Again" gdzie hammondowo-gitarowe partie przypominają Deep Purple, czy przejmująco zagranej, z emocjami i wieloma patriotycznymi elementami (zapowiedź, powiewająca amerykańską flagą na dużym ekranie, tekst utworu) rockowej ballady "Golden Country". Imponujące zakończenie stanowi brawurowo zagrany, lekko bluesujący, "157 Riverside Avenue".

Płyta DVD zawiera dokładnie te same utwory co CD, ale nie mogę się powstrzymać, aby nie skreślić kilku zdań o tym co i jak widać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio oglądałem tak dobrze zrealizowany materiał wideo z koncertu. Wszystko jest na swoim miejscu, dobrze poukładane i pokazane jak trzeba tak, że nie mam się do czego przyczepić. Na dużej scenie nie widać żadnych "zbędnych" przedmiotów typu odsłuchy, wysięgniki czy też wózki kamerowe. Wzmacniacze poustawiano tak, że prawie ich nie widać. Wokół sceny zainstalowano ekrany - małe po bokach i na górze i jeden duży z tyłu. Do tego dołożono piękne oświetlenie współgrające z obrazami wyświetlanymi na ekranach. Muzycy, nie uwiązani kablami do wzmacniaczy, mają możliwość swobodnego poruszania się po scenie i chętnie z tego korzystają. Nie wiem, jak oni to zrobili, ale nie zauważyłem żadnych kamer, a pomimo tego koncert jest pięknie pokazany z ujęciami z lewej, z prawej, z góry, z dołu, czy zza pleców muzyków.

Zastosowano trochę realizatorskich sztuczek, jak dzielony ekran, obraz w obrazie, lustrzane odbicie ujęcia, jednak z umiarem, nienachalnie i bez zbędnego epatowania technicznymi możliwościami sprzętu realizatorskiego. Muzycy uśmiechnięci, dają z siebie wszystko, no i doskonale widać, że lubią to co robią. Nieprzebrane tłumy żywiołowo reagującej publiczności są dopełnieniem tego niezwykle udanego występu. W dodatkach umieszczono jedynie króciutki wywiad z Kevinem Croninem, który trwa zaledwie kilka minut, ale to w zupełności wystarczy żeby nabrać sympatii to tego jegomościa.

Nie mam pojęcia, jak wielu fanów ma w Polsce REO Speedwagon. Ich z pewnością nie trzeba namawiać aby sięgnęli po to wydawnictwo, bo to absolutnie jazda obowiązkowa. Myślę, że miłośnicy klasycznego, melodyjnego, dobrze zaśpiewanego i zagranego rocka słuchając i oglądając zapis koncertu z festiwalu Moondance Jam będą wielce ukontentowani.

Robert Trusiak