Brytyjczycy grający po amerykańsku, folk, który nie kończy się na folku, czyli Turin Brakes ciągle w formie.
Zespół dowodzony przez Olly'ego Knightsa i Gale'a Paridjaniana działa już od blisko piętnastu lat. O ile nie nazywasz się Neil Young, Bob Dylan, albo Joni Mitchell, przez tak długi okres czasu z pewnością mógłbyś się wystrzelać z dobrych melodii, które aranżujesz głównie w oparciu o brzmienia gitar akustycznych. Turin Brakes ciągle to się udaje.
Grupa nie stoi bowiem w miejscu, ciągle szuka nowych, świeżych brzmień, z ochotą wynosi się z angielskich klubów i rusza w podróż po amerykańskiej prerii, zachęcając słuchaczy brzmieniami country bluesa, americany, podbite partiami skrzypiec, klawiszy i subtelną grą na perkusji. Płyta "We Were Here" jest tego najlepszym przykładem.
To 12 świeżych kompozycji pokazujących Turin Brakes jako ekipę bardzo wszechstronną, ale w swej uniwersalności nienapuszoną, raczej skoncentrowaną na dobrych melodiach. Czy to bluesujący "Dear Dad", czy Dylanowski song "Part of the World", czy też dynamiczna pieśń drogi "Guess You Heard" - wszystko się tu zgadza.
Oczywiście "We Were Here" nie jest kwintesencją oryginalności, z pewnością także usłyszeliście w tym roku wiele bardziej emocjonalnych i przebojowych albumów, ale to naprawdę piękny materiał. Sprawdzi się podczas jazdy samochodem i ociepli dom w długie zimowe wieczory.
Jurek Gibadło