Hunter Davies

The Beatles

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Hunter Davies
Recenzje
2013-11-25
Hunter Davies - The Beatles Hunter Davies - The Beatles
Nasza ocena:
9 /10

Trochę potrwało, nim na polskim rynku ukazała się wreszcie kanoniczna, źródłowa i jedyna autoryzowana biografia The Beatles.

Książka "The Beatles" po raz pierwszy wydana została w 1968 roku i choć była później wznawiana i uzupełniana, jej trzon, który ujrzał światło dzienne 45 lat temu, pozostał ten sam. Nic więc dziwnego, że to właśnie z tej pracy korzystali późniejsi biografowie The Beatles, jak na przykład Philip Norman, autor  "Szału! Prawdziwej historii Beatlesów", którą niedawno miałem okazję recenzować. Mnóstwo faktów powtarza się w obydwu publikacjach, zresztą nie ma co się temu dziwić, bowiem Davies wspomina, że udostępnił Normanowi, który miał rzekomo przygotowywać książkę nie o Beatlesach, a o latach '60, swoje notatki na temat zespołu. Ot, takie małe gierki na niezwykle lukratywnym rynku związanym z Wielką Czwórką.

"The Beatles" jest biografią autoryzowaną, ponieważ książka powstawała przy pełnej współpracy z muzykami, z którymi Davies spędził mnóstwo czasu. Autor odwiedzał Beatlesów w ich domach, a nawet spędzał z nimi wakacje (polecam opowieść o tym, jak McCartney wynajął prywatny samolot, by pod wpływem kaprysu odwiedzić Daviesa i jego rodzinę na wakacjach w Portugalii), poznał ich rodziców i rodziny, był obecny w studio nagrań, gdy powstawał "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band", a nawet jechał w jednym wagonie kolejowym z Beatlesami, Pattie Harrison, Mickiem Jaggerem i Marienne Faithfull, gdy ci udawali się do Bangor na spotkanie z Maharishim. Takimi doświadczeniami nie może pochwalić się żaden inny biograf tej formacji.

Oczywiście, stempel "oficjalności", jak również fakt tak odległej w czasie premiery książki ma swe minusy. Przede wszystkim, w napisanej w 2009 roku przedmowie (bagatela, 73 strony) do kolejnego wydania "The Beatles" Davies nie ukrywa, że pisząc dzieło swojego życia musiał w kilku miejscach nagiąć się do woli rodzin głównych uczestników wydarzeń. O ile sami Beatlesi nie mieli podobno większych zastrzeżeń do opisanej historii, tak trzeba było na przykład nieco poukrywać informacje o homoseksualizmie ich managera Briana Epsteina. Nie da się ukryć, że jest to również dość wygładzona opowieść, a o narkotykach czy hamburskich ekscesach zespołu dowiemy się tylko tyle, ile sami bohaterowie zechcieli ujawnić. Publikacja książki w roku 1968 ma jeszcze tę wadę, że późniejsze wydarzenia, i to w wersji mocno skróconej, poznajemy jedynie w posłowiu. W 1968 The Beatles funkcjonowali, przed sobą mieli jeszcze premierę choćby "Abbey Road" i dopiero rozkręcali działalność Apple.

Nie ma to jednak większego znaczenia, tym bardziej, że autor nie trudzi się żmudnym prezentowaniem każdego momentu z życia Paula, Johna, George'a czy Ringo ani dokładną analizą ich twórczości, pozwalając na swobodny bieg powieści o losach zespołu. To, co tę publikację wyróżnia i czego próżno szukać gdzie indziej, to bowiem fragmenty, które autor mógł napisać tylko i wyłącznie dzięki bliskiej relacji z czwórką muzyków, i nie chodzi mi jedynie o np. dokładne opisy domów, w których mieszkali. Davies szczegółowo przedstawia m.in. opis powstawania niektórych kompozycji, które znalazły się na "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band". Najczęściej zaczynały się od nieokreślonej bliżej idei, prostego akordu, czy kilku słów, rozwijanych następnie wspólnie w jedną całość. Trudno oprzeć się wrażeniu, że nie zawsze było to spójne i w pełni świadome działanie. Nic zatem dziwnego, że Sierżant Pieprz powstawał aż cztery miesiące, podczas gdy rejestracja debiutanckiego "Please Please Me", kiedy to zespół był zwarty i zgrany dzięki dziesiątkom koncertów, potrwała ledwie jeden dzień.

Jeszcze ciekawsze są jednak zapisy rozmów, przeprowadzonych z każdym z muzyków i umieszczone w rozdziałach zatytułowanych ich imionami, które stanowią prawdziwą kopalnię wiedzy o Beatlesach (zwłaszcza opowieści Johna Lennona robią naprawdę duże wrażenie), jako ludziach, nie zaś żywych legendach, które wywołały masową histerię, jakiej świat nie widział nigdy wcześniej, ani nigdy później. O tym, jakim ciężarem była dla nich sława i w jakim oderwaniu od rzeczywistości żyli przez wiele lat, odcięci od nawet tak prozaicznych czynności, jak wykonywanie telefonów, wyjście na spacer, do kina, czy jazda autobusem. "Kiedyś wsiedliśmy z Ringo do autobusu, na próbę, żeby zobaczyć, czy nam się uda" - mówi Lennon, który opowiada również o swoim podejściu do spuścizny The Beatles.

"Mój obojętny stosunek do naszej muzyki wynika chyba głównie z tego, że inni tak bardzo się nią przejmują (...). Fajnie, że ludziom się podoba, ale jak zaczynają ją "doceniać", doszukując się nie wiadomo jakiej głębi i robiąc z tego wielkie halo, to wychodzą jakieś brednie (...). Wszyscy chcą wiedzieć, jakie jest prawdziwe przesłanie piosenki Mr. Kitie. Nie było żadnego. Po prostu ją napisałem, poupychałem razem trochę słów, potem dorzuciłem dźwięki. Nie wgryzałem się w nią, kiedy ją pisałem, ani w nią nie wierzyłem przy nagrywaniu. Ale i tak nikt mi nie uwierzy. Ludzie nie chcą wierzyć. Dla nich piosenka musi być ważna i już".

Czego by jednak Lennon nie mówił, nie ma wątpliwości, że piosenki The Beatles pozostaną ważne dla kolejnych pokoleń. Przecież właśnie na tym polega ich wielkość.

Hunter Davies - The Beatles
Wydawnictwo Sine Qua Non
Tłumaczenie: Aleksandra Machura
570 stron

Szymon Kubicki