Jedenu pokazali, że receptą na własne brzmienie nie musi być jeden gatunek muzyczny, co sprawia niemały problem przy próbie zdefiniowania stylistyki zespołu.
Po dwóch EPkach, pozytywnie przyjętych, a szczególnie drugiej - "Miś Marszczuk", przyszedł czas na longplay. Tytuł "Pascudne", zespół pozostawia do własnej interpretacji słuchacza, by ten mógł stwierdzić, czy to, co na niej się znalazło jest cudne, czy też paskudne.
"Pascudne" to dziesięć utworów utrzymanych w stylistyce różnorodnej do tego stopnia, że niemal każdy z nich reprezentuje inne brzmienie. Znajdziemy tu mnóstwo gatunków z wyjątkiem metalu i elektroniki, czyli szeroko pojęty rock, reggae, ska oraz punk. Ponadto dwie ballady, utrzymany w marszowej stylistyce "Efka" a także "Dla starszej Pani" w walcowym klimacie. Na "Pascudne" mamy zatem do czynienia zarówno z dynamicznymi, żywiołowymi, jak i wolniejszymi, bardziej nastrojowymi kompozycjami.
Jedenu gra nieskomplikowaną brzmieniowo muzykę, więc nieskomplikowana była również forma rejestracji krążka, bez wtyczek, programów, czy masy efektów. Gitarzyści formacji stawiają na tradycyjne, lampowe brzmienie wzmacniaczy, co wyraźnie słychać niemal w każdym utworze, a szczególnie w otwierającym krążek "Nawarzone" oraz punk rockowym "Pascudne życie". Takowy zabieg czyni płytę prostą, nieprzekombinowaną, a co za tym idzie - czytelną podczas koncertów. Jest to istotne, bowiem brzmienie albumu powinno mieć odpowiednie przełożenie na występy na żywo.
"Pascudne" jest udanym debiutem Jedenu i stwierdzam, że nie jest on paskudny. Wręcz przeciwnie. Jaki będzie kolejny album formacji? Trudno powiedzieć, ponieważ po zawartości "Pascudne" niełatwo określić, w jakim kierunku powędruje zespół. A może o to właśnie im chodzi, żeby być znanymi z tej różnorodności? Byłoby to raczej dobre posunięcie, dzięki któremu mogliby zjednać sobie szerszą grupę odbiorców, wśród których każdy znajdzie coś dla siebie.
Wojciech Margula