Żyć i umrzeć w BDG
Gatunek: Rock i punk
Maciej Wacław szerzej znany jako Schizmaciek, gitarzysta takich kapel jak Schizma, The Cuffs czy 666 Aniołów po raz pierwszy prezentuje swoje solowe dokonanie zatytułowane "Żyć i umrzeć w BDG".
"BDG" to nic innego, jak skrót od nazwy miasta Bydgoszcz, w której muzyk mieszka i nagrał recenzowany album. W jednym z wywiadów Wacław stwierdził, że do współpracy przy albumie zaprosił ludzi będących w pewien sposób dla niego bliskich, a nie takich, "…z którymi kiedyś wypił przypadkowe piwko albo wódkę". I tak do naszych rąk trafia mocno bydgoska płyta, będąca esencją całego dorobku gitarzysty.
Album umiejscowiony jest w klimatach najbliższych hardcore-punkowi, co pokazuje, że Schizmaciek w żaden sposób nie odcina się od swoich korzeni. Znajdujemy tutaj dość szybkie numery jak "Bestie we mnie" z gościnnym udziałem znanej z Post Regiment Dominiki "Niki" Domczyk. To dla mnie jeden z najlepszych kawałków na płycie. Pojawia się w nim typowy hardcore’owy pazur, który zapewne będzie świetnie prezentował się na koncertach. Album zawiera również utwory nagrane z przymrużeniem oka. Na przykład "Alkoportacja" opowiada o powrocie do domu w niewyjaśnionych okolicznościach, po skosztowaniu zbyt dużej ilości napojów wysokoprocentowych. Pojawiają się również takie kompozycje, będące hołdem dla Bydgoszczy, jak "Nie ma takiej drugiej" czy "M.S.B - Miejski Szlak Bojowy", w której opisywane są poszczególne ulice miasta, prawdopodobnie nie cieszące się dobra opinią.
"Żyć i Umrzeć w BDG" to idealne podkreślenie własnej tożsamości. Schzmaciek pozostaje przy muzyce, którą zajmował się przez ostatnie kilkanaście lat. Muzyce może niezbyt ambitnej, jeżeli patrzymy przez pryzmat budowy kompozycji, aczkolwiek płynącej prosto z serca, mającej na celu w sposób bezpośredni trafić do odbiorcy. Jak dla mnie album warty uwagi, nie tylko dla fanów gatunku.
Marcin Czostek