Miało już być zawieszenie działalności. A jednak Bracia postarali się o nowy album w nowej konwencji stylistycznej, odchodząc nieco od tego, do czego wcześniej przyzwyczaili słuchaczy.
Ukazała się więc płyta "Zmienić zdarzeń bieg". Mocny tytuł, drapieżna okładka, a na krążku niewiele się dzieje.
Zastanawiam się, czy na polskiej scenie rockowej będzie jeszcze normalnie. Bracia Cugowscy, czyli Wojciech i Piotr od zawsze starali się udowodnić, że poza nazwiskiem i talentem (choć gdzie im tam do ojca) nie mają nic wspólnego z Cugowskim seniorem. Innymi słowy - budują swoją karierę samodzielnie, by nie zostać posądzonymi o odcinanie kuponów od dogorywającej "Budki". Zastanawiam się jednak, czy ledwo zipiąca "Budka" z przetrzebionym składem, przypadkiem nie brzmi lepiej, niż najnowszy twór Braci.
"Zmienić zdarzeń bieg" miał być w zamierzeniu łagodnym przejściem z rocka do pop-rocka. I nawet fajnie się zapowiadało, bo są gitary, są mocne głosy Braci, ale po raz kolejny, jak to się najczęściej dzisiaj w tym gatunku zdarza, bardzo ubogie aranżacje i tępa produkcja nagrań. To nie tak, że mam jakieś uprzedzenia do melodyjnego pop-rocka, ale gdy kolejny utwór ma podobną strukturę, a po przesłuchaniu wszystkich nic kompletnie nie zostaje w głowie, wtedy trudno cokolwiek pozytywnego napisać o kompozycjach. Negatywnego zresztą też, po prostu utwory wpadają jednych uchem, a wypadają drugim. Na szczęście, poza płaską produkcją i przeciętnymi kompozycjami, "Zmienić zdarzeń bieg" nie posiada większych wad. Gdzieniegdzie przebija się gitara, sekcja pracuje mocno, są nawet śladowe zmiany dynamiki.
"Zmienić zdarzeń bieg" nie należy do udanych płyt, nie jest też albumem słabym. Słuchając go nie ma się poczucia niestrawności, co najwyżej świadomość straconego czasu. To słaba rekomendacja, biorąc pod uwagę nadzieje wiązane z braćmi Cugowskimi. Cóż, taką drogę sami sobie wybrali...
Kuba Chmiel