Bush

Live!

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Bush
Recenzje
2013-07-15
Bush - Live! Bush - Live!
Nasza ocena:
7 /10

A więc myliłem się - ktoś jednak czekał na powrót zespołu Bush.

Kapela z Londynu zawsze wydawała mi się zespołem nieco przereklamowanym. Grupa dowodzona przez Gavina Rossdale'a owszem, ma w swoim repertuarze wiele dobrych piosenek, ale nie na tyle, by nazwać ich zespołem pierwszoligowym i by czekać na ich powrót z wypiekami na twarzy. Tym bardziej zaskoczony byłem, gdy "Sea Of Memories", album wydany w 2011 roku, po dziesięciu latach od premiery "Golden State", okazał się krążkiem dobrze przyjętym (18. miejsce w Stanach), a trasa, którą zagrał Bush - bardzo udana. Skoro więc jakiś element hajpu z połowy lat 90. powrócił, Brytyjczycy postanowili kuć żelazo póki gorące, dając nam do rąk kolejne koncertowe DVD.

Wydawnictwo "Live!" ukazuje się w idealnym dla polskiego słuchacza momencie, wszak wkrótce Bush przyjeżdża do naszego kraju, by zaprezentować materiał z ostatniej płyty i inne ważne dla siebie piosenki (recenzja pisana przed koncertem Bush, który odbył się już w Warszawie - przyp. red.). Wszystkie usłyszymy na omawianej płycie wideo z rejestracją koncertu z jesieni 2011 roku, który odbył się w amerykańskim Portland. Wybór miejsca jest nieprzypadkowy, wszak to kraj Wujka Sama przyjął wracających post-grunge'owców najcieplej.

Już po doborze repertuaru widać, że panowie pod pewnym względem przyznają mi rację i z "Sea Of Memories" grają raptem cztery (na piętnaście) kawałków. Nie mogło zabraknąć singla "The Sound Of Winter" (który za oceanem bardzo się spodobał), cieszy obecność mojego ulubionego kawałka z ostatniego krążka - "All My Life". Jednak daniem głównym są stare numery, przede wszystkim z najlepszej płyty Gavina i spółki, czyli debiutu "Sixteen Stone". Ach, jakże to "Everything Zone" pachnie Seattle! Nie brakuje pozycji obowiązkowych w postaci "Swallowed", "Glycerine", czy "Machinehead". Tak więc dobór materiału jest dość oczywisty, acz słuszny.

A jak prezentuje się wykonanie? Zacznijmy od zespołu: Bush gra więcej niż poprawnie (choć mniemam, że nie zabrakło studyjnego poprawiania dźwięku), choć trochę drażni mnie statyczność - szczególnie Rossdale'a. Ten co prawda nigdy nie słynął z ogromnej ekspresji, poza tym widać, że jest trochę spięty faktem nagrywania DVD i bardzo chce dobrze wypaść, to jednak od lidera wymaga się trochę więcej "szaleństwa". Ale publika bawi się dobrze - widać, że piosenki, szczególnie te stare bronią się do dziś.

Udźwiękowieniu oraz stronie wizualnej nie można wiele zarzuć - może tylko to, że nie ma możliwości wyboru dźwięku 5+1 (mamy tylko stereo), podobnie jak nie zmienimy rozdzielczości, choć ta jest na tyle duża, że każde oko powinno się ucieszyć. Tym bardziej, że świetnie dobrano pracę kamer, w sam raz, by oddać esencję koncertu klubowego - operatorzy nie przesadzają ze sztuczkami, stawiają na dość długie ujęcia, mnie to bardzo odpowiada.

Słowo o dodatkach: dwa teledyski towarzyszące promocji "Sea Of Memories" oraz akustyczny koncert nagrany dla Tape.Tv (w sumie pięć kawałków) - to porcja może nie za duża, ale wystarczająca zważywszy, że przecież wcześniej oglądnęliśmy prawie dwugodzinny koncert.

Po obejrzeniu "Live!" nie stałem się wielkim fanem Bush i nie zmieniłem zdania co do klasy ich ostatniej płyty, ale nie powiem - dobrze się bawiłem w trakcie obcowania z tym DVD. Miłośnicy kapeli będą tym bardziej usatysfakcjonowani.

Jurek Gibadło