Skaczemy jak pacynki
Gatunek: Rock i punk
The Transistors to obok Kur chyba najbardziej znany zespół popularnego polskiego muzyka alternatywnego i skandalisty, Tymona Tymańskiego.
Kapela została założona podczas pobytu Tymona w Olecku, gdzie odbywały się warsztaty z jego udziałem. Wydarzyło się to w 2002 r., czyli jak łatwo policzyć, minęła od tego czasu dekada z drobnym okładem. Rok temu, z okazji dziesięciolecia istnienia zespołu odbył się koncert w Studiu Koncertowym Polskiego Radia Gdańsk. Niedawno swoją premierę miała płyta zawierająca materiał z tego koncertu, zatytułowana "Skaczemy jak pacynki".
The Transistors wsławili się m.in. tym, że wraz z Tymańskim nagrali soundtrack i wystąpili w głośnym filmie Wojciecha Smarzowskiego "Wesele". Od tego czasu zespół wydał jeszcze dwie płyty studyjne, niekoniecznie w klimatach weselnych, choć nadal utrzymane w tonacji w dużym stopniu tanecznej, rock'n rollowej, ale i często także punkowej, reggae'owej i hard-rockowej. I to właśnie z tych albumów pochodzi repertuar wykorzystany w wersji koncertowej na "Skaczemy jak pacynki".
Słuchając po raz kolejny Tymona nie po raz pierwszy zastanawiam się, ile jest w nim muzyka, a ile kabareciarza, czy muzycznego kuglarza. Dzięki "Skaczemy jak pacynki" skłaniałbym się ku tej drugiej opcji. Na albumie zmieściło się siedemnaście utworów z różnych stylistyk muzycznych, choć każda z nich zaprezentowana została raczej w formie pastiszu. Tymański gra więc "niby rock'n rolla", "niby punk-rocka" i "niby disco-polo". Od strony wokalnej wszyscy znają Tymona, więc nie ma co się tutaj zbytnio rozwodzić, warto natomiast wspomnieć o bardzo ciekawych tekstach, które, podobnie jak u Maleńczuka, stanowią podstawę kreacji scenicznej. W przerwach pomiędzy utworami możemy usłyszeć abstrakcyjną konferansjerkę Tymona, dość zabawną, pod warunkiem, że odpowiada nam takie rubaszne poczucie humoru.
Najnowszy album w dorobku Tymon & The Transistors to pozycja skierowana niewątpliwie do fanów twórczości zespołu i jego lidera. Niezdecydowanych zapewne nie przekonają nieco chaotyczne aranżacje i ich wykonanie, a miłośnicy jak zwykle chętnie posłuchają tekstów pełnych kontrastów i wnikliwych spostrzeżeń. Ja raczej nie będę sięgał ponownie po ten materiał, choć słuchałem go z umiarkowaną, ale jednak, przyjemnością.
Kuba Chmiel