Leniwiec

Rozpaczliwie wolny

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Leniwiec
Recenzje
2013-06-20
Leniwiec - Rozpaczliwie wolny Leniwiec - Rozpaczliwie wolny
Nasza ocena:
7 /10

Grupa Leniwiec zrobiła to, co dawno powinien ktoś uczynić - wzięła na warsztat teksty Edwarda Stachury.

O ile artyści i zespoły parające się poezją śpiewaną, w rodzaju SDM czy innej Wolnej Grupy Bukowiny, chętnie sięgają po wiersze polskich poetów, o tyle muzykom z kręgów rozrywkowych jakoś zawsze łatwiej sięgnąć po sprawdzoną Osiecką, Młynarskiego, Kaczmarskiego czy Moczulskiego (nie waham się ich dołączyć do grona liryków), a nawet Baczyńskiego. W materii utrwalania w piosenkach rodzimych mistrzów pióra mamy jeszcze wiele do zrobienia.

Stachura to persona aż błagająca o sportretowanie na płycie: żył intensywnie umarł młodo, wychowywał się teoretycznie w czasach wybuchu pierwszego lata miłości, ale odgrodzony murem komunizmu od źródła ideologii wyklutej w 1969 roku zaabsorbował tylko niektóre z tamtych sloganów i dostosował do polskiej rzeczywistości. Pisał zresztą lekko, wręcz śpiewnie, bez nadęcia, choć i tak z nielichym kunsztem. Nic więc dziwnego, że na płycie "Rozpaczliwie wolny" Leniwca, jego teksty brzmią po prostu pięknie.

Grupa z Jeleniej Góry bardzo solidnie zabrała się za wprowadzenie dzieł Edwarda do muzyki rozrywkowej: członkowie sami napisali muzykę i przygotowali aranżację, zadbali o intrygującą szatę graficzną, a także zaprosili do udziału gości z różnych muzycznych światów - najefektowniej wypada Łukasz Zieliński z Virgin Snatch, który śpiewa i melodyjnie (jak na siebie) i zadziornie zarazem. Muzycznie "Rozpaczliwie wolny" osadzony jest w dotychczasowych dokonaniach Leniwca - punk rocku z polskim sznytem (złośliwi zwą go rockiem harcerskim), acz nie brakuje tu odniesień do reggae czy folku. Te ostatnie zbliżają zespół do wspomnianych na początku grup typu Stare Dobre Małżeństwo w takich piosenkach, jak "Opadły mgły, wstaje nowy dzień" i "Ite missa Est" (piszczałki, gitara akustyczna - robi się naprawdę anielsko, choć może i ciut zbyt przaśnie), a reggae'owy odjazd w "Confiteor" nawiązuje do dokonań takich grup, jak Habakuk.


Najbardziej do twarzy Leniwcowi jest jednak w piosenkach mocniejszych, jednoznacznie gitarowych - "Nie rozdziobią nas kruki" zaczyna się zagrywką a la "Smells Like Teen Spirit", ale skład podkreśla pozytywny przekaz tekstu skoczną, melodią. Mnie najbardziej podoba się "Nie brooklyński most" - rozpędzony, grzejący jak prawdziwy rocker, a co najważniejsze: dobrze komponujący się z lirykiem Stachury.

Miejscami może jest tu zbyt słodko, może zbyt oazowo czy ogniskowo, ale to nie psuje konkretnego przekazu płyty, jakim jest specyficzna afirmacja (ale nie trywialna!) życia oraz rozważanie nad jego sensem i trudem. Warto więc sięgać po polskich poetów, bowiem mogą oni natchnąć jeszcze niejednego rockmana do napisania naprawdę zgrabnych kawałków.

Jurek Gibadło