Fortune Favors The Brave
Gatunek: Rock i punk
Z butelką Jacka Danielsa i wiadrem piachu na swoją drugą southernową misję wyrusza katowicki zespół J.D. Overdrive.
Polska liga southern metalu jest na tyle mała, że teoretycznie dostanie się na podium to sprawa banalnie prosta - wystarczy, że potrafisz grać i śpiewać oraz chce ci się parać właśnie tym gatunkiem. W praktyce jednak, by zyskać szczery poklask, należy jednak mieć dar pisania dobrych południowych piosenek, których zaletą jest nie tylko to, że są, ale że kopią zadek dobrym gitarowym riffem, drivem sekcji rytmicznej i wokalnymi wyziewami człowieka stojącego za mikrofonem.
Gdy weźmiemy pod uwagę wszystkie powyższe czynniki, mocno zaznaczona obecność J.D. Overdrive w peletonie southernmetalowych składów nie może dziwić. Kwartet wzbudził podziw świetną debiutancką płytą "Sex, Whiskey & Southern Blood" z 2011 roku, mnie osobiście porywając totalnym luzem, lekkością kompozycyjną, przy jednoczesnym ciężarze gatunkowym. "Fortune Favors The Brave" to potwierdzenie świetnej formy grupy.
Jednak za pierwszym razem ten krążek mi nie podszedł - słuchałem go na dość dobrych słuchawkach i nieco zawiodłem się brzmieniem. Za mało tu siary, brudu, tonięcia w kurzu amerykańskich bezdroży - gałki są raczej ustawione tak, by każdy dźwięk był tu klarowny, może nawet za bardzo. Ta pierwsza refleksja na szczęście szybko ustąpiła, gdy zabrałem się za kolejne odsłuchy - stwierdziłem bowiem, że melodie, które wymyślili panowie z J.D. Overdrive nie potrzebują dodatkowe brudu, wystarczą: odpowiedni przester gitary i ryk Wojtka Kałuży, by zrobiło się i stonerowo, i południowo.
Właśnie melodie stanowią o sile "Fortune The Brave". "Shadow Of The Beast" niszczy gęstym jak smoła riffem, ale to chwytliwa zwrotka i potężny refren sprawiają, że mamy do czynienia z utworem nieprzeciętnym. W "Funeral Stopper" zachwycić może praca sekcji, ale wydarzeniem jest przede wszystkim Metalliczna zwrotka i refren, w którym owszem - dużo jest krzyku, ale tak umiejętnie pomieszanego z czystym śpiewem, że spokojnie zapamiętamy ten kawałek i będziemy go wyśpiewywać na koncertach.
Numerem jeden na płycie jest jednak piosenka "Beware The Boozehound". Po pierwsze pięknie pokazuje, że zespoły southernowe w Polsce nie rywalizują ze sobą, tylko wspierają się jak mogą: zagrali tu Voltan z Leashe Eye (świetnie podkręcił kompozycję swoimi klawiszami), Dziki z Mchu, a zaśpiewał Rufus z Corruption. Po drugie - cały kawałek żre nieprzeciętnie, począwszy od kapitalnego riffu, przebojowego refrenu, skończywszy na bezbłędnej solówce gitary. W normalnym kraju to byłby hit - mam nadzieję, że Polska łapie się do tego grona.
J.D. Overdrive potwierdzili, że nie są jednosezonowym objawieniem i że jeszcze wiele dobrego o nich i od nich usłyszymy.
Jurek Gibadło