Iggy And The Stooges

Ready To Die

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Iggy And The Stooges
Recenzje
2013-06-12
Iggy And The Stooges - Ready To Die Iggy And The Stooges - Ready To Die
Nasza ocena:
7 /10

Po przesłuchaniu nowego krążka Iggy'ego Popa i jego The Stooges mam tylko jedną prośbę: "Iggy - nie umieraj!".

Kto widział zeszłoroczny koncert zespołu na Off Festivalu, ten wie, że Popowi bliżej dyskoteki niż grobowej deski - szaleńcze tempo występu, żywiołowość, radość, pewność siebie. Iggy zdecydowanie nie jest kandydatem na dziadka, co potwierdza najnowsza płyta The Stooges, "Ready To Die". Lider nadal jest w gazie, koledzy, choć to też przecież nie młodzieniaszki, grają z energią godną pozazdroszczenia, udowadniając przy tym, że można być godnym zaufania punkowcem mając więcej niż 30 lat.

Czwarty album (bądź jak kto woli piąty, wszak "The Weirdness" ukazał się tylko pod nazwą The Stooges) Iggy & The Stooges to garść celnych obserwacji na temat rockowego życia, gdzie liczy się "Sex and Money", gdzie faceci ślinią się na widok dużych piersi ("DD's"), gdzie praca to tylko zło konieczne, które najlepiej byłoby olać ("Job"), gdzie wreszcie - gdy wytrzeźwiejesz po latach jazdy po bandzie - zaczyna ci doskwierać samotność i jesteś gotów umrzeć ("Ready To Die"). O tym wszystkim Pop opowiada lekko i przebojowo, jakby bagatelizując niektóre problemy, a zalety wyolbrzymiając.

Dobrych piosenek mamy tu całe mnóstwo - "Sex & Money" świetnie gna przed siebie i pięknie ubogacone jest żeńskimi wokalami i dźwiękami saksofonu, "Job" chwyta za gębę prostym riffem i jeszcze łatwiejszym, cholernie przebojowym refrenem, "DD's" cieszy skocznym rytmem i Springsteenowską melodyką (z aranżem saksofonu na czele). Płytę zamyka świetny, na poły akustyczny, kowbojski "The Departed" - zgrabna i leniwa to piosenka, choć wydźwięk słowny ma niezbyt nastrajający do odpoczynku.


Mimo tych wszystkich zalet "Ready To Die" nie jest największym osiągnięciem w karierze Iggy'ego i spółki. Świetne kawałki przeplatają się z dość nijakimi (nudne "Unfriendly World" i "Beat That Guy", wtórne "Ready To Die"), w dodatku całość trwa jedynie 34 minuty. Ledwo się nakręcimy na spotkanie z The Stooges, a impreza już dobiega końca.

Niemniej nie przesadzałbym z wymaganiami. Pop i jego koledzy swoje już w życiu zrobili, pokazali światu, jak należy grać punk i co zrobić, by zachwycić publikę prostotą. Nadal zresztą to potrafią, choć może nie są już tak efektywni jak kiedyś. Za to efektowni - i owszem. Dlatego wujku Iggy racz zostać na tym łez padole następne kilkanaście lat, byśmy mogli cieszyć uszy twoimi piosenkami.

Jurek Gibadło

Powiązane artykuły