Elvis Deluxe zwolnił i wypiękniał, ale nic nie stracił ze swojego pustynnego uroku.
Stołeczna kapela szczyci się (i słusznie) zaszczepieniem na polskim gruncie brudnego, rzężącego stoner rocka, któremu bieg nadał kilka lat przed powstaniem Elvis Deluxe (2002 roku) zespół Kyuss. Nasi rodacy tak rozumnie przyswoili naukę kontynuatorów myśli Black Sabbath, że na ich tegoroczny album "The Story So Far" czekałem przynajmniej z takimi samymi wypiekami na twarzy, co na nową płytę praojców gatunku. W przeciwieństwie do pierwszych ujawnionych pieśni z "13" Ozzy'ego i spółki - nie zawiodłem się.
Elvisi nabrali klasy, a ich muzyka stała się bardziej szlachetna. Nie jest to już tylko surówka, którą raczy nas właściwie każdy zespół z kręgu stoner rocka, to nie jedynie riffowanie poprzecinane zmyślnymi solówkami. "The Story So Far" kładzie przede wszystkim nacisk na klimat - muzyka grupy stała się jakby chłodniejsza, nie wędrujemy z nią przez pustynię w środku dnia, raczej budzimy się w oazie, gdzie pod dostatkiem mamy wody i nienagrzanego (jeszcze) powietrza. "Your Godfreed" jest takim lekkim podmuchem świeżego wiatru, cudownie przestrzennym, wyzwalającym, lekko onirycznym - to nie tylko najlepszy numer Elvis Deluxe na tej płycie, ale śmiem twierdzić, że w całej karierze! Zachwycam się też zwiewnym "Dark Lovers" i wolno budzącym się do życia "Face It". Te piosenki są nie tylko świetnie skomponowane, ale także pierwszorzędnie wyprodukowane, brudne gitary nadal tu są, ale jakby ukryte pod aksamitną powłoką rozpływającego się basu i świetnego wokalu Ziemby.
Panowie nie zapominają rzecz jasna, jak się riffuje - w "No Reason" zapędzają się jednak w kierunku… britpopu! Przecież taki numer spokojnie mogliby skomponować bracia Gallagher, o ile przestaliby się kłócić. Z kolei "Something To Hide" to już konkretna stonerowa jazda, najpierw zdrowo rozpędzona, w drugiej części kłaniająca się w pas swojemu powolnemu ojcu - doom metalowi. Ten ostatni numer jest niejako wstępem do drugiej części płyty, na którą składają siarczyście ostre numery z 2003 roku oraz cover "Search and Destroy" The Stooges.
I choć podstawowa część "The Story So Far" trwa raptem pół godziny, to jednak jest to najlepsze trzydzieści minut, jakie ostatnimi czasy spędziłem z okołostonerowymi, a może właściwiej byłoby rzec - psychodelicznymi klimatami. Świetna płyta niebanalnego zespołu.
Jurek Gibadło