Chistopher Owens

Lysandre

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Chistopher Owens
Recenzje
2013-04-29
Chistopher Owens - Lysandre Chistopher Owens - Lysandre
Nasza ocena:
4 /10

Zakochanie się w dziewczynie podczas trasy koncertowej nie jest zbyt dobrym pomysłem. Ale nagranie albumu, który miałby o tym opowiadać wydaje się jeszcze gorszym rozwiązaniem.

Wszystkie te błędy popełnił Christopher Owens, a efekt tego roztargnienia możemy usłyszeć za sprawą najnowszego albumu "Lysandre".

Chistopher Owens to amerykański muzyk - wokalista i gitarzysta. Najbardziej jest chyba znany z założonego przez siebie indie - rockowego zespołu Girls, z którym nagrał dwie płyty. W 2012 r. ogłosił, że opuszcza kapelę i postanawia skupić się na karierze solowej. Co ciekawe, Owens jako nastolatek należał do ruchu religijnego, zwanego "Dzieci Boga". Trudno powiedzieć, czy miało to wpływ na jego rozwój emocjonalny i intelektualny, słuchając jednak najnowszego albumu, "Lysandre" mam wrażenie, że jego rozwój muzyczny jest mocno zastanawiający.

"Lysandre"
trudno nawet nazwać albumem, bowiem jedenaście krótkich, zawartych nań utworów tworzy w sumie oszałamiające dwadzieścia osiem minut muzyki. Momentami samo słowo "muzyka" w przypadku "Lysandre" to za dużo powiedziane, bo większość dobrze zapowiadających się motywów została tu zabita przez pretensjonalny śpiew Owensa, miałkie wstawki instrumentalne i dziwne melodie. Koncepcyjnie wszystko nawiązuje do pierwszej trasy z zespołem Girls oraz poznanej podczas pobytu w Paryżu dziewczyny o imieniu Lysandre. Infantylne brzmienie i charakter utworów sprawia jednak, że płyta przypomina muzyczną wersję słabego harlekina.

Przy odrobinie dobrej woli da się zauważyć przyzwoite elementy tego wydawnictwa. Instrumentalnie wszystko jest ok, album jest faktycznie w miarę zwarty, koncepcyjny i parę aranżacji nie wywołuje mdłości. Cóż z tego, skoro sam Owens śpiewa w jednym utworze "Co, jeśli jestem po prostu kiepskim autorem piosenek i wszystko co mówię, było już kiedyś powiedziane". Owszem, było i to na dodatek w lepszej jakości.

Kuba Chmiel