Bon Jovi

What About Now

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Bon Jovi
Recenzje
2013-03-26
Bon Jovi - What About Now Bon Jovi - What About Now
Nasza ocena:
5 /10

Bon Jovi znowu to zrobili. Nie mając zbyt wielu atutów, nagrali najgorętszą płytę roku.

To miała być może nie hejterska, ale dość chłodna recenzja. I będzie, ale napisana nieco z innej perspektywy. Po pierwszym przesłuchaniu "What About Now" zadałem sobie pytanie - czy krążek, na którym są dwa, może trzy dobre numery, a pozostałe spośród dwunastu, to raczej przeciętne wypełniacze, może cieszyć się dużą popularnością? I oto internet sam odpowiedział mi na moje pytanie: pewnie, że może. Na prestiżowej liście "Billboardu" Jon Bon Jovi i spółka "zabrali" pierwsze miejsce bardzo dobrej przecież płycie Davida Bowiego, a w pozostałych krajach ich dwunasty krążek ma najlepsze otwarcie sprzedażowe od 13 lat, czyli od premiery "Crush". Dodajmy do tego singel "Because We Can", hulający w najlepsze po listach przebojów (spróbujcie odpalić najpopularniejsze radia w Polsce i na niego nie trafić) - sukces murowany, kasa się zgadza, fani szaleją, Bon Jovi się cieszy.

Mili Państwo, choćbyśmy nie wiem jak bardzo nie lubili Amerykanów (ja ich szanuje, albowiem mam do nich osobisty sentyment), przebojowości ich pierwszego kawałka promującego odmówić nie można. To ma nośny chóralny refren, zmuszający do śpiewania i klaskania, ma melodię, która zapada w pamięć i wreszcie kusi banalną ale zabójczo chwytliwą zagrywką Richiego Sambory, której ze łba wymazać nie można. Choćbyśmy chcieli odsądzić ten numer od czci i wiary, zarzucić dość kwadratowy tekst i antysztukę całości, to i co z tego? Zespół włazi w nasze uszy jak w masło, dokładnie tak, jak tego się od niego oczekuje. Spróbujcie zapomnieć ten numer po pierwszym przesłuchaniu - mimo tylu fajnych piosenek, które ostatnio słyszałem, żadna nie była w stanie nucić mi się samoistnie pod nosem, gdym tramwajem do pracy zmierzał.

Tak, jak wspomniałem na początku, na "What About Now" znajdziemy może jeszcze ze dwa naprawdę dobre numery (pomijam poziom tekstów - już sam fakt, że nie umieszczono ich w książeczce świadczy o ich niezbyt wygórowanym poziomie - acz po tej kapeli nie oczekuję zbawiania świata lirykiem). Jednym z nich niewątpliwie jest "What's Left of Me" - ma on w sobie coś z country rocka, bardzo pogodną melodię, rzężenie gitary slide, banjo i fragmenty śmigane na akustyku. To jest naprawdę dobre! W pamięci zostaje także delikatna balladka "The Fighter", która kończy album. Ma ona w sobie jakiś taki pierwotny ogniskowy urok, ładne dwugłosy i niezwykle ciepły klimat - słucham z dużą przyjemnością.


Reszta płyty jest już dość nudna i wtórna, powiela patenty samego Bon Jovi, ot choćby "That's What the Water Made Me" (choć to numer jeszcze z kategorii "ujdzie") bardzo wiele czerpie z "Just Older" z "Crush". A jeśli nie z siebie, to z innych - progresja akordów w "I'm With You" (łał, co za oryginalny tytuł) toż to kopia miliarda innych kawałków, żeby wspomnieć "Jest super" naszych T.Love. "What About Now" leci na standardowych "czterech akordach", "Army of One" mnie osobiście przypomina… "Shake It Out" Florence + The Machine. Jeśli już miałbym spośród tej masy polecić wam jeszcze jeden utwór, byłby to "Amen", gdzie Jon udowadnia, że cały czas jest gardłowym ze światowej czołówki.

Niestety, artystycznie Bon Jovi już nie jest zespołem z topu, zgrane patenty, ogólna nuda tylko tu i ówdzie poprawiona jakimś ciekawym numerem to za mało, by pierwsze miejsce na "Billboardzie" rozpatrywać w kategoriach racjonalnego podejścia kupujących do sprawy. Acz, mym skromnym zdaniem, gusta nasze ze sztuką i rozrywką związane z definicji (subiektywności) nie są racjonalne, przeto John, Richie i spółka śmieją się naszym słabym ocenom (rzućcie okiem na inne recenzje) i machają przed oczami zielonymi papierkami…

Jurek Gibadło