Steve Lukather

Transition

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Steve Lukather
Recenzje
2013-02-05
Steve Lukather - Transition Steve Lukather - Transition
Nasza ocena:
7 /10

Toto w 2008 roku zakończył formalnie swoją długą i bogatą działalność. Co prawda raz na jakiś czas rusza w trasę, ale muszą zaistnieć jakieś wyjątkowo ważne powody, aby tak się stało.

W 2010 roku było to zbieranie funduszy na leczenie chorego na stwardnienie zanikowe boczne Mike Porcaro, a na 2013 zapowiadany jest cykl koncertów z okazji 35-lecia powstania zespołu. Jednak na nową płytę Toto raczej nie ma co liczyć. Nie chcę napisać, że niejako w zamian, w rodzaju namiastki, pozostaje Steve Lukather i jego solowe albumy, ale akurat na "Transition" muzycznych odnośników do twórczości Toto znalazło się wyjątkowo dużo. Gitarzysta w wielu wywiadach mówił, że ten krążek jest dla niego punktem zwrotnym. Po niezbyt udanym okresie swojego życia osobistego (śmierć matki, rozwód, alkoholizm) wyszedł na prostą. Teraz cieszy się życiem, nowym małżeństwem, dziećmi, skończył z alkoholem i z pewnością ta płyta jest odzwierciedleniem jego aktualnego stanu ducha.

"Transition" otwiera bardzo udana kompozycja "Judgement Day". Charakterystyczne, od razu rozpoznawalne brzmienie gitary wywołuje uśmiech na mojej twarzy, bo to Steve Lukather jakiego lubię. Całość ozdobiona jest piękną gitarową solówką, zresztą w każdym utworze znalazł się popis Lukathera (co akurat jest oczywistą oczywistością). W niecodziennej roli, jako wspomagający wokalista, wystąpił gitarzysta Def Leppard Phil Collen. Bluesujący, świetnie zaaranżowany "Creep Motel" przywołuje skojarzenia ze Steely Dan, chociaż brzmienie instrumentów perkusyjnych (Lenny Castro) i harmonie wokalne są bliskie Toto. Z kolei "Once Again" to bardzo osobisty utwór traktujący o zakończonym rozwodem małżeństwie i stracie najlepszego przyjaciela czyli żony. To prosta, urocza piosenka ze świetnym refrenem.


"Right The Wrong" wydaje się być jeszcze bardziej klimatyczny. Pięknie zaaranżowany (zwłaszcza instrumenty klawiszowe) z harmoniami wokalnymi jak u Toto, pełen emocji i epickiej podniosłości. Na perkusji zagrał Chad Smith. Utwór tytułowy stylistycznie dość wyraźnie odstaje od pozostałych, bo jest mieszanką fusion i rocka progresywnego. To w zasadzie instrumentalny numer, co prawda wokal pojawia się, ale dopiero pod sam koniec, niepotrzebnie - moim zdaniem - burząc dramaturgię całości. Na basie zagrała niezwykle utalentowana Tal Wilkenfeld. Podobno w "Last Man Standing" możemy usłyszeć Gibsona Les Paul, którego Lukather dostał od Joe Bonamassy. Słuchając tej kompozycji ponownie pojawiają się skojarzenia z Toto. "Do I Stand Alone" to najbardziej rockowy kawałek na płycie, chociaż raczej z tych łagodniejszych odmian (bliskie Bon Jovi). Szkoda, że tylko w "Rest Of The World" pojawia się nieśmiały, aczkolwiek uroczy żeński chórek. Płytę zamyka kameralny, minimalistycznie zinstrumentalizowany (tylko klawisze i gitara) "Smile". Jest to temat z filmu Charlie Chaplina, który znalazł się na płycie z bardzo osobistego powodu - była to ulubiona melodia zmarłej niedawno matki gitarzysty.

Do nagrań zaprosił Lukather całkiem spore grono muzyków. Oprócz tych wyżej wymienionych zagrali jeszcze m.in. Steve Weingart i C.J. Vanston na instrumentach klawiszowych; Renee Jones, Lee Sklar, Nathan Easte i John Pierce na basie; Gregg Bissonette i Tos Panos na perkusji. Zacni to instrumentaliści, dlatego od tej strony płyta jest bez zarzutu.


"Transition" to w całkiem udany album, może nie wybitny, ale słucha się go z dużą przyjemnością. Zdecydowanie mamy tu okazję do obcowania z jaśniejszą stroną twórczości Lukathera, jakże różną od tej znanej z poprzedniego krążka "All's Well That Ends Well". Piękne melodie, ciepłe gitary, przyjemne refreny, ale również bogate aranżacje, świetne wykonanie i produkcja. Chociaż jak na mój gust zbyt wiele tu takich prostych, łagodnych piosenek. Zdecydowanie wolę Lukathera w nieco ambitniejszym repertuarze.

Robert Trusiak