Rammstein

Videos 1995-2012

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Rammstein
Recenzje
2013-01-14
Rammstein - Videos 1995-2012 Rammstein - Videos 1995-2012
Nasza ocena:
9 /10

Rammstein kocha teledyski, a teledyski kochają Rammstein. Tak najkrócej podsumować można najnowsze, a przy okazji kolejne składankowe wydawnictwo niemieckiego komando.

Równo rok po premierze zestawienia największych hitów "Made in Germany 1995-2011", ukazuje się kolejne wspominkowe dzieło Rammstein, tym razem zawierające kolekcję wszystkich teledysków zespołu. Nie jest to wprawdzie całkiem nowy pomysł, bowiem klipy te (prócz najnowszego "Mein Herz brennt") wzbogaciły Super Deluxe Edition "Made in Germany", ale by dorwać tę wersję, trzeba było najpierw obrobić jakąś placówkę bankową (skuteczniej niż na video "Ich Will"), albo przynajmniej wyrwać babci torebkę z emeryturą. Teraz tego rodzaju dylematy znikają, choć die hard fani zapłacą podwójnie za to samo.   

Nic to, zacznę od oprawy, bo trzeba przyznać, że "Videos 1995-2012" prezentuje się imponująco. Solidny, pięknie wydany digi box opatrzony został trójwymiarową okładką ze zmieniającymi się obliczami muzyków. Facjaty są te same, co na różnych egzemplarzach "Made in Germany", tym razem jednak utrzymane w ciemnej tonacji i, co najważniejsze, przechodzące jedna w drugą. To doskonały efekt, w pewnym sensie stanowiący nawiązanie do swoistej jedności, kolektywnego charakteru zespołu, czyli tematu niejednokrotnie poruszanego na tym wydawnictwie. Digi kryje trzy krążki DVD (lub, w zależności od wersji, 2 Blu-ray) oraz prawie 60-stronicową książeczkę (a właściwie książkę) ze zdjęciami i informacjami, dotyczącymi każdego video. Wizualny majstersztyk.  

Zawartość płyt nie odstaje jakością od ich graficznej oprawy. Prócz wszystkich 25 teledysków, umieszczono tu również materiały "making of", odnoszące się do każdego z obrazów. Całość trwa przeszło 7 i pół godziny (!), ale o nudzie ani przez moment nie ma mowy. Poukładane chronologicznie klipy doskonale obrazują ewolucję, jaką przebył zespół, oraz dowodzą, jak świetnie muzycy czują się w aktorskim fachu. Początki były surowe i bardzo nieporadne (pierwsza wersja "Du riechst so gut"), ale już począwszy od "Engel" wszystko zaczęło zmierzać we właściwym kierunku, zwłaszcza gdy za kamerą stawali Jörn Heitmann (m.in. znakomite "Sonne" i "Amerika"), Zoran Bihac (m.in. mroczne "Mein Teil" i najnowsze dzieło "Mein Herz Brennt") czy topowa gwiazda videoklipów Jonas Akerlund, który prócz kontrowersyjnego "Pussy" popisał się m.in. świetnym "Mein Land".

Niemcy lubią pracować z tymi samymi reżyserami po kilka razy, co na pewno przekłada się na wzajemne zaufanie i odwagę w realizacji najbardziej dziwacznych pomysłów. A tych nigdy nie brakowało, wszystko jedno, czy zespół nawiązywał do filmów, interpretował bajkę przedstawiając ją w krzywym zwierciadle, wyśmiewał się z roli mediów, czy po prostu za pośrednictwem obrazów interpretował teksty utworów. Każdy teledysk opowiada inną historię, każdy różni się od poprzedniego, ale wszystkie są świetnie nakręcone i przede wszystkim doskonale zagrane. To odróżnia Rammstein od wielu innych kapel, nawet tych mających większe budżety na produkcję. Niemcy ewidentnie mają w sobie duszę nawet nie tyle aktorów, co performerów. Na ekranie sprawdza się to doskonale. Dodatkową wartość stanowi również fakt, że formacja bardzo dobrze czuje pierwotną rolę video, które powinno pełnić niejako służebną, wspomagającą funkcję względem piosenki, wzmacniać przekaz, ale nie pozostawać w oderwaniu od liryków i ich ogólnego przesłania. Tym sposobem, nawet przesłodzone kawałki w rodzaju "Ohne dich", nie wspominając bardzo kiepskiego muzycznie "Pussy", (co zresztą przyznaje także jeden z muzyków), dzięki obrazowi nabierają rumieńców.   

Bonusowe obrazki zza kulis, dokładane na wielu DVD, które miałem okazję oglądać, atrakcyjnością często ledwo przewyższają tapety na pulpit. Tymczasem tutaj jest zupełnie odwrotnie. ‘Making of’ to najciekawsze momenty "Videos", zawierające rozmowy ze wszystkimi muzykami, reżyserami i innymi członkami ekip, pracujących przy teledyskach. Można dowiedzieć się mnóstwa szczegółów, dotyczących zespołu (na przykład, skąd wziął się słynny koncertowy gest Lindemanna, uderzającego pięścią w kolano), czy kolejnych płyt, oraz podpatrzeć proces powstawania filmów ‘od kuchni’ i przekonać się przy okazji, że muzycy chwilami godzili się na daleko idące poświęcenia, jak Till Lindemann, który dla uzyskania efektu ‘świecących ust’ w "Ich tu dir weh" zgodził się na przekłucie policzka i przeprowadzenie przez niego specjalnego przewodu.

"Videos 1995-2012" to prawdziwa gratka nie tylko dla fanów Rammstein, ale także dla niedzielnych miłośników kapeli. Bardzo dobra robota.

Szymon Kubicki