Philip Norman

Rolling Stones. Kultowa biografia gigantów rocka

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Philip Norman
Recenzje
2013-01-02
Philip Norman - Rolling Stones. Kultowa biografia gigantów rocka Philip Norman - Rolling Stones. Kultowa biografia gigantów rocka
Nasza ocena:
8 /10

50-lecie Rolling Stonesów celebrowane jest już od jakiegoś czasu, listopad okazał się jednak  (przynajmniej w naszym kraju) miesiącem szczególnym, dostarczając fanom solidnej dawki materiału do słuchania, i jeszcze większej do czytania.

Zakładam, że niemało osób znalazło pod choinką okolicznościową składankę "Grrr!" lub jedną ze stonesowych książek, które w ostatnich dniach listopada ukazywały się, dosłownie, dzień po dniu; a były ich aż trzy. Kolejna biografia Micka Jaggera ("Mick. Szalone życie i geniusz Jaggera" Christophera Andersena) oraz następne, konkurencyjne opowieści o brytyjskiej formacji (co ciekawe, konsultantem obydwu był ten sam człowiek - Piotr Metz), "The Rolling Stones. Zespół, który nie poddaje się żadnej definicji" autorstwa Christophera Sandforda oraz "Rolling Stones. Kultowa biografia gigantów rocka" Philipa Normana. Wszystkie trzy wydawnictwa kuszą zabawnie rozbudowanymi tytułami (moja propozycja do wykorzystania - "Rolling Stones. Zespół, który nie został papieżem"), nie podejmuję się jednak rozstrzygnąć, która najbardziej zasługuje na względy czytelników. Przyjrzę się za to "kultowej", ostatniej z wymienionych.

Philip Norman to specjalista od Beatlesów i Rolling Stonesów. Tym artystom poświęcił większą część swej pisarskiej kariery, która trwa już przeszło trzydzieści lat. Zachodnią premierę "Rolling Stones" (tytuł oryginalny "The Stones: The Acclaimed Biography") datuje się na rok 2002, jednak w istocie, jak autor wprost przyznaje we wstępie, to kolejne wydanie, wznawianej nieprzerwanie od 28 lat książki "The Stones", która po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w 1984 roku (w Stanach ukazała się jako "Symphony for The Devil"). Warto mieć to na uwadze, bowiem istotne jest, że "Rolling Stones" nie prezentuje całej historii formacji. Aż 406 stron biografii traktuje o pierwszym okresie funkcjonowania Rolling Stonesów, "zwieńczonym" umownie amerykańską trasą z roku 1981, w której Norman miał okazję uczestniczyć jako korespondent. Pozostałe lata, aż do 2012 r., to zaledwie krótkie, "ekspresowe" 40 stron, przedstawiające szczątkowo tylko wybrane wydarzenia, dotyczące kapeli. Szkoda, że mimo kolejnych wznowień, Normanowi nie starczyło zapału, by na poważnie rozwinąć swe dzieło.

Kto więc szuka kompletnej opowieści o formacji Richardsa i Jaggera, musi sięgnąć do innych źródeł, choć nie oznacza to, że "Rolling Stones" należy skreślić już na starcie. Wręcz przeciwnie - książka wciąga momentalnie i czyta się ją jednym tchem. Na okładce zacytowano słowa Daniela Wyszogrodzkiego (autora świetnej polskiej biografii Stonesów "Satysfakcja"), który komplementując Normana, i wspominając o jego umiarze profesjonalisty i porywającym stylu, trafia w samo sedno. "Rolling Stones" z pewnością nie jest pisana z pozycji kolan, ani też przepełniona zachwytami nad geniuszem 'Glimmer Twins' (nie oszukujmy się, Stonesi mają na koncie niemało zawstydzająco słabych momentów) oraz reszty muzyków. Wręcz przeciwnie, już w drugim zdaniu autor przyznaje, że nigdy nie przepadał za twórczością zespołu, co zapewne ułatwiło mu np. stwierdzenie bez ogródek, że "silniejsza od miłości Jaggera do salonów jest tylko jego miłość do kont bankowych" oraz wytykanie frontmanowi skąpstwa nie tylko względem byłych kochanek i matek jego dzieci, ale także w stosunku do pozostałych (poza Richardsem) członków zespołu (Ronnie Wood przez 15 pierwszych lat grania w The Rolling Stones otrzymywał tylko pensję i nie był brany pod uwagę przy podziale zysków).

Kiedy więc trzeba, Norman gani, innym razem chwali, ale przede wszystkim rzetelnie, wyczerpująco i w bardzo żywym stylu opisuje, jak narodziła się i rozwijała legendarna rock'n'rollowa ekipa. Oczywiście, światła reflektorów padają najczęściej na Błyskotliwych Bliźniaków, czyli pierwszoplanowe postaci zespołu oraz ich najważniejsze partnerki, jedne z najtragiczniejszych bohaterek książki - Marianne Faithfull i Anitę Pallenberg. Autor nie koncentruje się bowiem jedynie na blaskach kariery Stonesów, ale zagląda też w jej cienie, m.in. szczegółowo opisując sławetny koncert w Altamont, czy przedstawiając powolny upadek Briana Jonesa, zakończony jego tajemniczą śmiercią, przemianę niepalącego wegetarianina Micka Taylora w wyniszczonego ćpuna, głęboko uzależnionego od heroiny, czy wspominając o innych zgonach w otoczeniu kapeli, konkludując: "Tak się dzieje z każdym, kto za bardzo zbliży się do Stonesów. W końcu próbujesz żyć jak oni. Stonesi niszczą ludzi."

Dziś The Rolling Stones to wiekowi weterani, Jagger zaś zamiast po butelkę, sięga po krem za 530 funtów za słoiczek, czas pomiędzy liczeniem zer na koncie wypełniając regularnymi ćwiczeniami fizycznymi i troską o zrównoważoną dietę. Nie ulega jednak wątpliwości, że to, co najważniejsze i najciekawsze (również z artystycznego punku widzenia) przydarzyło się Anglikom na początku ich rock'n'rollowej drogi. Dlatego po "Rolling Stones" po prostu nie wypada nie sięgnąć.

Szymon Kubicki