Issa

Can't Stop

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Issa
Recenzje
2012-12-20
Issa - Can't Stop Issa - Can't Stop
Nasza ocena:
3 /10

Issa, a właściwie Isabell Oversveen, to norweska wokalistka, która przy okazji debiutanckiego "Sign Of Angels" (2010) reklamowana była niezwykle wymownym sloganem: "the new sexy rock bomb" i całkiem zgrabną nogą rzeczonej na okładce.

I zasadniczo już teraz można by poniechać dalszego klepania w klawisze...

To nawet u nas jest już taka jedna co biega z wywalonym biustem i całkiem nieźle śpiewa szmirowate piosenki w estetyce popującego melodyjnego hard rocka. Wychodzi więc nieubłaganie na to, że Issa to właściwie ta sama muzyczna liga, nie mamy tu bowiem do czynienia z artystką, a raczej z produktem. W przypadku "Can't Stop" z okładki patrzy na nas trochę rozzłoszczona Issa, bo ani nogi ani biustu i pach (to z kolei motywy przewodnie z okładki drugiego albumu "The Storm") nie eksponuje, za to patrzy tak jakby spod byka, rozgniewana. Musi to być wina tego, że akurat na "Can't Stop" nie ma tylu znamienitych muzyków co na poprzednich dwóch krążkach, nazwisk którymi mogłaby Issa rozreklamować swoje muzyczne bździny. Wspiera ją głównie Alessandro Del Vecchio (założyciel skądinąd znanego Edge of Forever), będący na płycie zarówno klawiszowcem, aranżerem jak i producentem...

Może inaczej spojrzałbym na "Can't Stop" gdyby to nie był album z samymi coverami, a tak wychodzi, że mamy do czynienia z rzeczą w stylu soundtracku do "Rock of Ages" - może nie aż tak paskudną, ordynarną i bezczelną, ale wciąż ociekającą nieznośnym kiczem. Jest więc sporo rockowych pudel-hiciorów, takich z końca lat '80 i początku '90, co to ozdabiały niezapomniane sensacyjniaki i filmy o sztukach walki z Dudikoffem czy Van Dammem, ale w nowych aranżacjach i z nowym wokalem - na warsztat wzięto choćby takich klasyków jak 21 Guns, Atlantic, Regatta, Worrall, Tower City, Marka Free czy Aviator.

Przy okazji "Can't Stop" pierwsze skrzypce grają oczywiście klawisze oraz śpiewająca sobie beztrosko Issa i wszystko byłoby fajnie, gdyby te covery nie były wyprodukowane tak na jedno kopyto. Poza tym, gdy sobie zestawiłem oryginały (przebojowe, trochę śmieszne, z wokalistami o zachrypłych, ale i piszczących głosach, wciąż jednak czarujące - jeśli się oczywiście te klimaty po prostu lubi) z monotonnymi i ociekającymi polerką przeróbkami Isabelli, to te nowe wersje są byle jakie i pal je licho. Przecież "Can't Stop" Aviatora brzmi jak hit z drugiego "Rocky'ego", wersja Issy zaś jak plastikowa zabawka; "Just a Wish" w wydaniu 21 Guns to zapomniany klasyk, a Issa robi z tego angielskojęzyczną "Dżagę" - tak można by o wszystkich numerach z krążka.

Nie oszukujmy się, Issa to pop-rockowy produkt w stylu naszej Elektrody (niektórzy porównują Izabellę do Amy Lee albo Avril Lavigne - tyle, że to niepoważne) i niech słuchacza nie zmyli, że jak po angielsku to już lepiej, że jak Del Vecchio na klawiszach i za konsolą, to ambitniej. Nic z tych rzeczy - szmira pozostaje szmirą, a "Can't Stop" to szmira potworna.

Grzegorz Bryk