Już sama okładka "Old is Gold" pokazuje, że mamy do czynienia z poważnym wydawnictwem. Przedstawiony na niej potężny dąb zdaje się sugerować powiedzenie "starych drzew się nie przesadza".
A jednak, najnowszy T.Love znacznie różni się od dotychczasowych dokonań grupy. Dwupłytowy album utrzymany został w klimatach nawiązujących do początków muzyki rockowej, stąd też usprawiedliwione są, słyszane tu, pewne naleciałości country. "Black and Blue", "Country Rebel" i tytułowy "Old is Gold", wykonane zostały w języku angielskim, co dodatkowo nie pozwala zapomnieć o inspiracjach towarzyszących powstawaniu płyty.
To co różni "Old is Gold" od poprzedniczek, to również odwaga w warstwie lirycznej. Muniek nie pozwalał sobie dotychczas na taką ilość wulgaryzmów we wcześniejszych tekstach T.Love. W połączeniu z kontekstem tematyki utworów, w których wspomniane wulgaryzmy występują, nadają one całości nieco dekadencki nastrój. W jego budowaniu pomocna jest również muzyka, utrzymana w brzmieniach z przełomu lat '50 i '60, która przywołuje momentami obraz zadymionej knajpy. Tak jest na przykład w "Wieczorem w mieście - Film". Subtelna muzyka złożona z delikatnych klawiszy i głównego riffu zagranego na saksofonie tworzy klimat przymglonego latarniami miasta, gdzieś wśród starych kamienic. Mimo występowania w kawałku słowa "neony" jakoś nie chce się wierzyć, że tekst prezentuje miasto z drugiej połowy XX wieku. Nastrój stworzony w tym numerze zdecydowanie temu nie sprzyja. Kawałek jest oczywiście stosunkowo wolny, trochę bujający, ale raczej w sposób jazzowy niż rockowy.
Nawiązań do wywodzących się z bluesa korzeni muzyki rockowej możemy doszukiwać się nie tylko w warstwie muzycznej płyty. "Mój grób musi być czysty tu', powiedział B.B. King... tymi słowami zaczyna się "Mętna woda". Refren jest już bardziej rockowy, z mocnym uderzeniem perkusji. Utwór, przechodząc z wolnych zwrotek w nieco bardziej dynamiczny refren, staje się dość schematyczny. Dobrym rozwiązaniem jest wzbogacenie ostatniego refrenu o klawiszowe solo rodem z The Doors.
Singlowy "Lucy Phere" rozpoczyna drugi krążek "Old is Gold". Muniek wdaje się tu w swoisty dialog z samym diabłem, uwypuklając przy tym tkwiące w sławie demony. Utwór jest niewątpliwie bardzo osobisty i przede wszystkim dojrzały. Da się to również odczuć na płaszczyźnie muzycznej. Poważnie brzmiący fortepian, harmonijka i saksofon sięgają inspiracji głęboko zakorzenionych w początkach muzyki rockowej. Przechodzące z prostych akordów akcentujących uderzenia w werbel, po partie solówek, brzmienie gitary dodaje wszystkiemu nieco koloru.
Moją ulubioną kompozycją jest "Ostatni taki sklep". Nawiązujący nieco do country, bardzo bujający, pozbawiony jest "wynalazków" muzyki rockowej. Nie usłyszymy tu gitarowego przesteru, a główny riff brzmi jak zagrany na bandżo. Rytm oparty został na towarzyszących uderzeniom w centralę bębenkach, dopiero na zaakcentowanie końcówki naprzemiennie pojawia się werbel. Wszystko to tworzy niesamowitą lekkość drzemiącą w tych prostych, nieskomplikowanych, ale również pozbawionych jakiegokolwiek kiczu, dźwiękach. Muzyka służy głównie do zabawy, a takimi utworami jak "Ostatni taki sklep" T.Love udowadnia nam to od lat. Chcę przy tym oczywiście powiedzieć, że "Old is Gold", mimo znacznie różniącej się od poprzednich albumów stylistyki, jest jak najbardziej T.love'owy. Co prawda żadnemu z utworów nie wróżę sięgnięcia rangi hitu, ale według mnie założeniem płyty z pewnością nie było wypromowanie takowych.
"Old is Gold" to bardzo przemyślany, dojrzały i świadomy album. Na tych dwóch krążkach znajdziemy wszystko, co było podstawą w formowaniu się wielu rockowych kapel, w tym także i T.Love. Takie sięgnięcie do korzeni, ze względu na staż sceniczny muzyków, jest jak najbardziej na miejscu. Nie oszukujmy się, będąc na scenie trzydzieści lat bardzo łatwo stać się karykaturą samego siebie. T.Love w sposób przemyślany uniknął tego przykrego scenariusza wydając porządny album.
Oczywiście, na co wskazuje okładka płyty, starych drzew się nie przesadza. Są one odporne na chwilowe mody i zmienność dyktowaną medialną papką. Nie dać się im przez trzydzieści lat to prawdziwa sztuka.
Łukasz Haciuk