Blackoustic
Gatunek: Rock i punk
Dwóch fińskich metalowców spotkało się w domu jednego z nich, ale nie po to, by siedzieć godzinami w saunie, skakać nago do śniegu i pić hektolitry wódki (choć w sumie kto ich tam wie), tylko by przygotować wspólną płytę. Akustyczną.
Szczerze mówiąc - nie jest to jakiś niesamowicie zaskakujący pomysł. Heavymetalowe piosenki same proszą się o to, by podać je w wersji na gitarę akustyczną i wokal. Przecież młodzi adepci trzepania włosami i grania na wiośle nie będą zapraszać kolegów do swojego mieszkania, gdy będą mieli ochotę zdobyć pannę "na muzyka" - trzeba to zrobić samemu, przy użyciu rzeczonego akustyka.
Żeby ułatwić młodym lowelasom zadanie, duet Timo Kotipelto (wokalista Stratovariusa) i Jani Liimatainen (były gitarzysta Sonata Arctica) przygotował minimalistyczne wersje piosenek swoich macierzystych kapel, solowych dokonań oraz kilku klasyków gitarowego grania. Obaj uderzają o struny (choć dowodzi Liimatainen), obaj śpiewają (tu przoduje Kotipelto), jest onirycznie, a gdyby nie fakt, że mamy do czynienia z dwoma facetami, byłbym w stanie powiedzieć, że romantycznie.
Rzućmy okiem na wybór piosenek, jakiego dokonali dwaj fińscy przyjaciele. Kotipelto przyniósł dwa utwory z solowych płyt ("Sleep Well", "Serenity") oraz trzy Stratovariusa (najpiękniej wypada "Black Diamond"). Z Kolei Liimatainen zaproponował numer Sonata Arctica ("My Selene"), tradycyjną fińską melodię "Karjalan Kunnailla" oraz skomponował zupełnie nowy kawałek, na okoliczność tego krążka - "Where My Rainbow Ends". Szczerze mówiąc to jedna z najlepszych tu pozycji, ładnie rozpisana na dwie gitary, z nisko pociągniętą zwrotką (co przekłada się na inne potraktowanie wokalu) i wpadającym w ucho refrenem. Oprócz tego usłyszymy covery takich kawałków, jak "Perfect Strangers" Deep Purple (chyba trochę przegadane, a Timo - sorry chłopie - tak jak Gillan drzeć się nie potrafi, choć próbuje) czy "Rainbow Eyes" Rainbow (za to wykonanie wielki plus, świetny aranż i uczuciowe wykonanie).
Jednak by w pełni zachwycić słuchacza płytą akustyczną, należałoby coś pokombinować z aranżem, zaryzykować wprowadzenie jakiegoś innego instrumentu, może gdzieniegdzie zagrać nieco mniej gęsto na wysłużonym akustyku. Nie, na to duet Timo i Jani nie wpadł. Gdy słuchałem tej płyty po raz pierwszy, niezobowiązująco, czytając przy okazji gazetę, "Blackoustic" zlał mi się w jedno. Każda piosenka jest tu podana w bardzo zbliżonym tempie, nie mówiąc już o skali - niestety nie powiem Wam w jakiej, bo lekcje muzyki miałem zbyt dawno temu. Do tego dochodzi wokal Kotipelto, który owszem, jest świetny technicznie, bardzo dobrze nadaje się do rozpędzonego, patetycznego metalu, ale w akustycznym świecie ciągłe wloty na "pianie" oraz uparte serwowanie wibrato mnie osobiście drażnią.
Dlatego też "Blackoustic", które jest bardzo dobrą płytą "tła", w sam raz na brzęczenie przy codziennych czynnościach, tudzież przywołane wcześniej rwanie dziewcząt "na muzyka", pozostanie dla mnie jedynie ciekawostką. Interesującym skokiem w bok dwóch doświadczonych grajków, do którego jednak nie będę zbyt często wracał.
Jurek Gibadło