"Muzyka z innego wymiaru!" - patrzę na rozbuchany tytuł nowej płyty Aerosmith i już po jego przeczytaniu zaczynam domniemywać, że nie będzie to dobry krążek. I, kurczę, mam rację.
Okej, panowie z Bostonu jakąś tam legendą są, choć dla mnie to raczej kapela pojedynczych piosenek, niż wybitnych płyt - nie wiem, czy Państwo się zgodzą. Już u podstaw "Music From Another Dimension!" zauważam więc kardynalny błąd - roztrzepanie albumu do 15 utworów, trwających w sumie prawie 70 minut to w ich wypadku duży błąd. Dobrze wiem, że Aerosmith nie są w stanie napisać takiej ilości dobrej muzyki za jednym zamachem. Uprzedzę fakty - połowy ze wspomnianych 70 minut też nie są w stanie zapełnić chwytliwymi piosenkami.
To nie jest tak, że piątce Amerykanów brakuje pomysłów - jakieś im tam w głowie kiełkują. Odpalam "Luv XXX", słyszę naprawdę świetny riff i aż za głowę się łapię, jak zespół cudnie marnuje jego potencjał poprzez zanudzanie, przeciętną partię wokalną, brak rozwinięcia tematu. Lepiej jest w blues rockowym "Oh Yeah", chyba najlepszym nie-balladowym kawałku na tym krążku. Wrzuconym w miłą południową skalę, podbitym adekwatnym rytmem i ze Stevenem Tylerem dającym nadzieję, że jego paszcza nie rozsypie się na drobne kawałki za godzinę, czy dwie. Nieźle jest jeszcze w "Beautiful" - szybka zwrotka, wolny refren: ja taki patent lubię, szczególnie, gdy mamy do czynienia z dobrą melodią.
Niestety, później jest już co najwyżej średnio, a "inny wymiar" okazuje się innym wymiarem nudy. "Out Go the Lights" chce być śpiewnym rockerem z kobiecymi chórkami, ale mnie osobiście jedynymi dźwiękami, jakie chce się wydawać przy tej piosence, są ziewnięcia. Podobnie jest z "Legendary Child", które niemal kopiuje riff wspomnianego wyżej numeru. W "Street Jesus" próbują zamydlić nam oczy swoją witalnością, która jednak bardziej nuży, niż cieszy. Nie wiem co "Lover Alot" robi na singlu - toż to przecież rock'n'rollowe popłuczyny!
Jeśli już za coś można jeszcze starych wyjadaczy pochwalić, to za ballady - te zawsze im wychodziły, szczególnie, gdy planowano je posłać do radia. Tak też zrobiono z "What Could Have Been Love" - nie ma w owej piosence nic szczególnego, ale przy refrenie pewnie niejedna parka się poprzytula, podobnie jak przy "Closer".
Nie ma co ukrywać - najnowsza płyta Aerosmith raczej nie powali nikogo, jest przewidywalna, przeładowana i - miejscami - ze zmarnowanym potencjałem. Po recenzji odkładam "Music From Another Dimension!" na półkę i z pewnością już do niej nie wrócę.
Jurek Gibadło