Slash

Slash

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Slash
Recenzje
2012-09-20
Slash - Slash Slash - Slash
Nasza ocena:
9 /10

"Slash" formalnie jest autobiografią, ale podczas lektury szybko staje się jasne, czemu przede wszystkim poświęcona jest ta książka (prócz nałogów, rzecz jasna - w końcu mowa o biografii rockowego gitarzysty).

Nie ulega przecież wątpliwości, że Slash to Guns N' Roses, a Guns N' Roses to Slash, nawet jeśli Bumblefoot, DJ Ashba i inni muzykanci, towarzyszący dziś Axl Rose'owi, mają na ten temat inne zdanie.

Na początku poznajemy wprawdzie młodego Saula Hudsona, jego rodziców, babcię i pierwszych kumpli; czytamy o nieszczególnym zaangażowaniu w naukę, rekompensowanym za to skłonnością do przywłaszczania sobie cudzych przedmiotów (zwłaszcza płyt i kaset) oraz pasją w jeździe na rowerze. Akcja jednak szybko zmierza w kierunku wymiany BMX-a na gitarę ("Tworzenie dźwięków, które przemawiały do mnie w muzyce odkąd tylko sięgam pamięcią, było bardziej inspirujące od wszystkiego, co znałem. Zmiana była tak nagła, jak włączenie światła, i pod każdym względem równie oświecająca"). A stamtąd prowadzi już, trzeba przyznać, całkiem wyboista droga do celu, który znają wszyscy. "Już od pierwszego dnia zaczęliśmy wyrzucać z siebie utwory, a całość szybko nabierała kształtów; była to jedna z tych magicznych chwil, kiedy jeden muzyk naturalnie uzupełnia drugiego i grupa staje się wspólnym organizmem. Nigdy dotąd nie czułem tego tak intensywnie."

Choć książka opowiada także o innych kolaboracjach i projektach gitarzysty, a kończy w chwili, gdy Velvet Revolver rejestrował materiał na album "Libertad", Slash nie ukrywa, że to właśnie Guns N' Roses był zjawiskiem zupełnie wyjątkowym i w gruncie rzeczy czymś nie do powtórzenia. Nic więc dziwnego, że perypetiom tej formacji poświęcono w "Slash" najwięcej miejsca. Jeszcze dziś, wciąż zastanawia fakt, z jaką łatwością Guns N' Roses, który błyskawicznie dorobił się statusu mega gwiazdy, a przy okazji  jednej z największych rockowych kapel na planecie, wszystko to samodzielnie zaprzepaścił, i to będąc u szczytu kariery. Slash, przyglądając się na kartach biografii początkom, sukcesom i wreszcie rozpadowi formacji, kreśli obraz rodziny totalnie dysfunkcyjnej, w której początkowa magia i muzyczne zrozumienie z biegiem czasu ustąpiło wyniszczającym nałogom, rozdętemu ego, niezbadanym meandrom umysłu Axla, konfliktom wynikającym z różnic charakterów, wreszcie najzwyklejszą nieumiejętnością pokierowania własną sławą.

Uwagę zwraca tu nie tylko wyjątkowo trzeźwe, szczere i raczej zdystansowane spojrzenie Slasha na opisane wydarzenia, ale również fakt, że gitarzysta za wszelką cenę unika publicznego prania brudów. Trzeba przyznać, że to wyjątkowo dyplomatyczne podejście nieco zaskakuje, zwłaszcza, jeśli chodzi o Axla, o którym Slash z reguły wypowiada się tu bardzo pozytywnie. Pomimo wciąż żywego konfliktu obu panów, gitarzysta rezygnuje z frontalnej krytyki frontmana, choć oczywiście piętnuje jego zwyczajowe spóźnianie się na koncerty, kapryśność, nieuzasadnione przedłużanie pracy w studio, zwyczaj porozumiewania się z pozostałymi muzykami za pośrednictwem osób trzecich i inne jazdy Rose'a, które w rezultacie doprowadziły do tego, że Slash opuścił zespół.

Na drugim biegunie znalazł się drugi, główny, i w mojej ocenie mniej ciekawy, wątek biografii, czyli opis uzależnienia naszego bohatera od alkoholu i narkotyków. Opis szczegółowy i podany bez zbytniego wybielania się, ale w gruncie rzeczy niewiele różniący się od tego, co można przeczytać w biografiach i autobiografiach innych postaci z rockowego panteonu. Przy okazji jednak, co również warto podkreślić, autor nie próbuje brać czytelnika na litość, nie dramatyzuje i nie przedstawia swoich problemów jako nieustannej walki ze słabościami. Także i w tej materii prowadzi opowieść rzeczowo, po prostu przedstawiając fakty i nie wpadając w melodramatyczny ton, nawet wtedy, gdy pisze o problemach zdrowotnych wynikłych z nałogu ("Rozrusznik serca wszczepiono mi w wieku 35 lat. 15 lat nadużywania alkoholu i narkotyków nadymało ten organ do granic eksplozji. Kiedy w końcu trafiłem do szpitala, powiedziano mi, że pozostało mi od sześciu dni do sześciu tygodni życia").

Dzięki temu, a także dzięki odpowiedniej dawce koniecznych anegdot i ciekawostek, książkę czyta się bardzo dobrze. A właściwie pochłania się ją błyskawicznie i z przyjemnością, i to niezależnie od tego, czy Guns N' Roses należy do grona naszych szczególnie ulubionych zespołów. Slash (a może to zasługa Anthony'ego Bozza, co w gruncie rzeczy nie ma przecież znaczenia) zachował idealną równowagę pomiędzy opisem życia zawodowego i rodzinnego, zawsze umiejętnie podtrzymując zainteresowanie czytelnika. Rozczarowani mogą poczuć się jedynie ci, którzy oczekiwali pikantnych szczegółów i dokładnych opisów seksualnych ekscesów muzyka. Tutaj Slash narzucił wyraźną cenzurę, co w połączeniu ze wspomnianym "dyplomatycznym" sposobem narracji, może przeszkadzać tym, którzy spodziewali się drugiego "Brudu". Dla mnie to jednak jedna z najciekawszych rockowych autobiografii, jakie miałem okazję czytać. Pełna rekomendacja.

Slash i Anthony Bozza - Slash
Wydawnictwo Kagra
Tłumaczenie: Bartosz Donarski
484 strony, okładka twarda

Szymon Kubicki