Patrzę sobie na zdjęcia zespołu UniQue z Morąga, czytam informacje o nich i myślę sobie: no jak tu ich nie lubić? Żadnej tam pozerki, jeno prostolinijność i spokój.
Do tego dochodzi jeszcze organizacja festiwalu Unique Rock Festival w swoim mieście - to naprawdę fajna inicjatywa, by rozruszać rodzinną miejscowość.
Ale choćbym nie wiem jak bardzo sympatyzował (szczerze, bez żadnej ironii!) z muzykami zespołu, tak raczej z kompozycjami UniQue się nie zaprzyjaźnię. Ich druga płyta "Kusząca Propozycja", którą dzierżę w łapie i kręcę w odtwarzaczu to bowiem prawie godzinna dawka piosenek w przeważającej części nudnych i mało odkrywczych, z dość słabym wokalem i tekstami na - miejscami - dramatycznym poziomie.
Weźmy numer tytułowy… Gdyby nie rockowa otoczka, po usłyszeniu samego liryku łeb dałbym sobie uciąć, że trafiłem na zespół disco polo - opowiastka (na dwa głosy) o relacji damsko męskiej jest namalowana w iście jarmarcznym stylu, a nie sądzę, że dni gminy Orzesze są wymarzonym miejscem do koncertowania dla UniQue. BTW: okazuje się, że istnieje węgierski zespół dance popowy, o nazwie Unique. Może te nawiązania nie są takie przypadkowe?
Zostawmy już te teksty, bo mógłbym się w nich grzebać przez całą recenzję. Przejdźmy do wokalu. Hmm, jeśli powiem, że najlepszym pod tym względem jest numer "To nie jest Fenix", w którym udziela się gość, Michał Bagiński (który brzmi mocno, chropowato niczym Litza), zaczniecie się bać reszty płyty? Nie, aż tak źle nie jest, ale śpiew Adama Kościanka nie jest ani specjalnie charakterystyczny, ani wybitny technicznie. Nietrafianie w dźwięk to dość częsta przypadłość wspomnianego kolegi. Czasami pomaga mu Monika Czajkowska - dziewczyna śpiewa ładnie i to właściwie tyle, co można o niej powiedzieć. Niczym szczególnym się nie wyróżnia.
Najkorzystniej w tym towarzystwie prezentują się same kompozycje. Także nie mają nic wspólnego z oryginalnością, ale czepianie się o to w dzisiejszych czasach jest bezsensowne, doprawdy ciężko urodzić coś nowego. Mamy tu więc dużo odniesień do rocka z przełomu lat 70. i 80., ucieszy fanów - powiedzmy - Toto, ale są tu gdzieniegdzie smaczki a la Genesis z Collinsem na wokalu. Są odniesienia do blues rocka ("Maszyna"), są skale arabskie ("Sahara"), fajnie prezentuje się instrumentalna kompozycja "Wyjście z mroku" (typuję, że tak się nazywa, bowiem na okładce wystąpił błąd i kolejność utworów w pewnym momencie przestaje się zgadzać z tym, co dzieje się na płycie…) - to fajne, nieco progresywne, przestrzenne granie. Generalnie lider, gitarzysta i kompozytor większości materiału - Janusz Kneć - radzi sobie dzielnie i jest najjaśniejszym punktem tego krążka. A już solówka w "Saharze" - yummie, palce lizać!
Co nie zmienia faktu, że "Kusząca propozycja" to płyta bardzo przeciętna, nie oferująca niczego oryginalnego, dodatkowo drażniąca tekstami i niedbałym wokalem. I choć postawa i inicjatywy podejmowane przez UniQue, tak jak mówiłem, budzą moją sympatię, więcej niż 4 dać nie mogę.
Jurek Gibadło