Alternative 4

The Brink

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Alternative 4
Recenzje
2012-09-06
Alternative 4 - The Brink Alternative 4 - The Brink
Nasza ocena:
8 /10

Duncan Patterson i Alternative 4, to zestawienie kojarzy się jednoznacznie. "Alternative 4" był ostatnim albumem Anathemy, w którego nagraniu wziął udział Patterson.

Ten utalentowany muzyk, po opuszczeniu szeregów Anathemy, wraz z Mickiem Mossem powołał do życia projekt o nazwie Antimatter. Duet zarejestrował trzy płyty, po czym po wydaniu znakomitego "Planetary Confinement" Patterson postanowił opuścić kolejny pokład. Mick Moss kontynuuje działalność pod szyldem Antimatter, a kolejnego owocu można się spodziewać już w tym roku.

Minęło siedem lat odkąd rozeszły się drogi Mossa i naszego bohatera. W tym czasie Duncan Patterson nie próżnował. Nagrywał folkowe płyty ze swoim nowym projektem o nazwie ION, stworzył ścieżkę dźwiękową do filmu oraz współpracował z niemieckim raperem Bushido. Najnowszy twór już samą swoją nazwą daje sygnał powrotu Brytyjczyka do korzeni.

W 2011 roku Alternative 4 nagrywa debiutancki krążek dla nieco już zapomnianej wytwórni Avantgarde, która w przeszłości wydawała takich artystów jak: Katatonia, Carpathian Forest, Unholy, Solefald, This Empty Flow, Kvist, Pan-Thy-Monium, Ataraxia czy polskie Behemoth i Hefeystos. Słowem zespoły nietuzinkowe.  Zresztą, w przypadku Alternative 4 będzie to jedyne wydawnictwo, gdyż wkrótce potem zespół podpisał kontrakt z Prophecy Prod. Alternative 4 to międzynarodowe przedsięwzięcie, oprócz Anglika w jego szeregach znaleźli się lider Australijskiego The Eternal - Mark Kelson oraz argentyński perkusista Mauro Frison.


"The Brink" to dziwna, niepokojąca płyta. Przywołuje trochę klimat "Alternative 4" Anathemy oraz echa twórczości Pink Floyd (tej z okolic "The Wall"). Lecz nie tylko, album wypełniony jest nastrojowymi, niemalże ambientowymi, minimalistycznymi dźwiękami. Wokal Kelsona świetnie komponuje się z muzyczną zawartością. Australijczyk dysponuje dobrym, czystym głosem o ciepłej barwie.

Tak naprawdę rockowego, mocniejszego grania próżno tu szukać, pojawia się w szczątkowych ilościach. Dominują akustyczne brzmienia. Ton nadaje oczywiście gitara, ale niemało do powiedzenia ma fortepian oraz tworzące rozmaite tła klawisze. Frison lekką, nieinwazyjną grą uzupełnia kompozycje. Powyższy opis mógłby wskazywać na sielską twórczość, tak jednak nie jest. Mimo wyciszonych dźwięków muzyka wibruje od emocji. Nierzadko ma się wrażenie, że to cisza przed burzą. I choć wybuchy nie są spektakularne, są jednak poruszające. Tak też prezentują się kompozycje zawarte na "The Brink". Mnóstwo emocji wypełnia bardzo skromne utwory. Ale nie inaczej było na płytach Antimatter, i chyba ze wszystkich wcześniejszych, właśnie do twórczości tego projektu jest najbliżej. Wystarczy posłuchać "Still Waters" czy "Automata", w których wokalnie Kelsona wspomaga delikatnym głosem Georgina Rios.

"The Brink" wymaga uwagi, ale warto ją poświęcić. W zamian otrzymujemy emocjonalny, skupiony, klimatyczny album. Fani Porcupine Tree, Pink Floyd czy Anathemy nie będą zawiedzeni. "The Brink" jest właśnie dla nich, jak również dla tych, którzy szukają wyciszonej, refleksyjnej muzyki. Z drugiej strony, jego nieco eksperymentalny charakter sprawia, że nie jest to krążek, który każdy zrozumie. Przynajmniej nie od razu.

Sebastian Urbańczyk