Wiele wskazywało na to, że nie powstaną kolejne płyty The Cult. Jakiś czas temu Ian Astbury wkurzony tym wszystkim co dzieje się na rynku muzycznym uznał, że nagrywanie albumów pozbawione jest sensu (najbardziej narzekał na niszczący wpływ internetu).
Na szczęście zmienił zdanie i oto jest dziewiąty krążek w dyskografii The Cult. Mocno zawiedziony byłem ich poprzednim albumem, czyli "Born Into This". Oględnie rzecz ujmując nie jest to płyta, do której chętnie wracam. Trochę się obawiałem, czy kolejne dzieło nie pogrąży jeszcze bardziej zespołu. Na szczęście "Choice Of Weapon" rozwiał moje obawy już od pierwszego przesłuchania, bo to stary, dobry The Cult. Co prawda mam wrażenie, że miejscami głos Iana Astbury'ego jest jakby troszkę "przymglony" ale to drobiazg bo dalej czaruje swoją barwą, interpretacją, mocą i urokiem.
Repertuar płyty jest mocno urozmaicony. Obok typowych dla The Cult dynamicznych rockowych petard mamy całkiem sporo spokojniejszych kompozycji. Pomimo tego, że zdecydowanie wolę The Cult w mocnym repertuarze, z niekłamaną przyjemnością słuchałem tych lirycznych kompozycji. Bezwzględnie, na pierwszym miejscu wymieniłbym w tej kategorii "Life > Death". W zasadzie to ballada ze świetną melodią i chwytliwym refrenem. Całość jest pięknie zinstrumentalizowana i to przy użyciu dość prostych środków. Mogłoby się wydawać, że z bardzo prostych akordów fortepianu albo cicho odzywających się w tle instrumentów smyczkowych trudno wykrzesać coś wielkiego. A jednak. Producent z dużym wyczuciem i smakiem połączył poszczególne elementy i powstał naprawdę piękny naładowany emocjami utwór.
"Elemental Light" (przypominający trochę U2), "Wilderness Now" czy też "This Night In The City Forever" to inne kawałki z rodziny spokojniejszych. No, ale The Cult kojarzy się raczej z dynamicznym, rockowym graniem. Oczywiście na płycie nie brakuje takich kompozycji ("Honey From A Knife", "The Wolf", "Amnesia" i jeszcze parę innych). Świetnie wypada mroczny "Lucifer". W wybranym na promujący album "For The Animals" najbardziej słychać stary, klasyczny The Cult (nawet wokal Iana brzmi tu bez zarzutów). Ciekawie zbudowany jest "A Pale Horse". Zwrotka to soczysty blues-rock (rasowy bluesowy zaśpiew Iana, brzmienie gitar), ale refren zakręca w zupełnie innym muzycznym kierunku.
Za produkcję płyty odpowiedzialni są dwaj panowie Chriss Gross i Bob Rock. Pracę nad albumem rozpoczął ten pierwszy ale w wyniku ostrego konfliktu twórczego z zespołem został wymieniony na tego drugiego. Pewnie nie da się jednoznacznie powiedzieć, który z nich jest najbardziej odpowiedzialny za takie a nie inne brzmienie "Choice Of Weapon", ale jedno jest pewne - o stronie producenckiej nie da się złego słowa powiedzieć.
Autorem całości repertuaru jest spółka Astbury - Duffy. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się po nich aż tak udanego albumu. No nie da się ukryć, że zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Oby częściej.
Robert Trusiak