"Tradycja i postęp - to dwaj wielcy wrogowie ludzkości" - mawiał Paul Valéry, francuski poeta i eseista. Jak się okazuje, nie ma to odzwierciedlenia w muzyce.
Wiedzą o tym doskonale artyści łączący tradycyjne rytmy z nowoczesnymi brzmieniami. Wśród nich znalazła Natalia Lubrano wraz z debiutanckim albumem "R.E.S.P.E.C.T.".
Nazwisko Natalii Lubrano terminuje w polskim środowisku muzycznym od co najmniej jedenastu lat. Tyle właśnie czasu minęło od założenia Miloopy, której była wokalistką. Natalia współpracowała również z Andrzejem Smolikiem, a jej głos znalazł się na około dwudziestu płytach polskich i zagranicznych. Stwierdzenie "debiutantka" byłoby w zestawieniu z jej dorobkiem dość nietrafne, choć "R.E.S.P.E.C.T." jest bez wątpienia jej debiutem - jako solistki.
Konserwatywni fani analogowego, tradycyjnego soulu powinni omijać najnowszy album Natalii Lubrano szerokim łukiem. Ich ulubione brzmienia połączone zostały tutaj z dużą ilością elektroniki, tworząc nowoczesny miks nu-jazzu, chill-out’u i funku. Kawał dobrej roboty odwalił klawiszowiec Łukasz Damrych, który stanowi jeden z najjaśniejszych punktów krążka. Znakomicie prezentuje się również Natalia Lubrano, jej ciepły i charyzmatyczny wokal idealnie wkomponowuje się w klimat utworów. Czasem brakuje jednak możliwości posłuchania jej w surowszej oprawie (tak jak np. w pierwszym utworze z płyty) - ze względu na ilość cyfrowych nakładek nałożonych na głos, traci on momentami na klarowności.
Wielu artystów życzyłoby sobie takiego debiutu solowego. "R.E.S.P.E.C.T." wydaje się pozycją dość unikalną na polskim rynku, choć podążającą za światowym trendem. Największą wadą albumu jest mała ilość wstawek typowo soulowych i kilkukrotne odniesienia do niezbyt ambitnego popu. Fani tego ostatniego gatunku i elektronicznych udziwnień (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) powinni odnaleźć się na "R.E.S.P.E.C.T." bez problemu.
Kuba Chmiel