BCGGJLNS

7. Collective Improvistation

Gatunek: Pop

Pozostałe recenzje wykonawcy BCGGJLNS
Recenzje
2011-05-16
BCGGJLNS - 7. Collective Improvistation BCGGJLNS - 7. Collective Improvistation
Nasza ocena:
8 /10

Na "7. Collective Improvistation", jak sam tytuł wskazuje, znalazł się zapis improwizacji, zaś zawarta na płycie muzyka to gratka dla wszystkich fanów free music.

Niejako patronat nad "7. Collective Improvistation" sprawuje Marek Styczyński z Karpat Magicznych, który udziela się na płycie grając na trąbce. Dźwięki BCGGJLNS (nazwa pochodzi od pierwszych liter nazwisk muzyków, którzy wzięli udział w tytułowej improwizacji) dalekie są jednak od estetyki jego głównego projektu. Poszukiwania oktetu wolne są od jakichkolwiek jednoznacznych "łatek" stylistycznych. Kontakt z albumem to raczej zaproszenie do świata nieskrępowanych i nieokiełznanych wizji artystycznych, wzięcia udziału w eklektycznej podróży stylistycznej po dosyć różnorodnych światach. Odnoszę wrażenie, że muzycy poniekąd bawią się słuchaczem zmuszając go do odnajdywania wspólnego mianownika łączącego wszystkie zawarte tutaj kompozycje. W pewnym sensie testują także jego wytrzymałość na swoje eksperymenty. W rezultacie odbiorca ich twórczości przedziera się przez bezkształtne masy dźwięków, wtapia się w lepką, i w pewnym sensie kojącą, soniczną magmę, by po chwili zostać podrażnionym ostrymi kakofonicznymi fragmentami.

Nie dominuje tutaj żaden określony styl. Poszarpany i początkowo ospały free-jazz miesza się z ambientem, trip-hop ustępuje miejsca world music, zaś na krótko pojawiające się schizofreniczne wokalizy Anny Nacher dodają całości ostatecznie chorego wydźwięku. Wszystko nasuwa myśli, czy ta muzyka jest jeszcze wyrazem kreatywności czy już oznaką szaleństwa. Słuchanie albumu kreuje bowiem w wyobraźni katatoniczne, chore obrazy i wizje. W czasie słuchania przemieszczamy się po miejscach z najmroczniejszych koszmarów, czujemy niesprecyzowany niepokój, sami nie jesteśmy pewni co czeka za rogiem. Poszarpane, niejednoznaczne zakończenie dodaje do tego uczucie schizofrenii rozdarcia…

Album jest trudny w odbiorze, początkowo wręcz odrzucający pozorną nieskładnością. Zdecydowanie jednak warto poświęcić mu kilku przesłuchań, aby docenić jego intrygujący charakter, nieprzewidywalność i potencjał w nim drzemiący. Rzecz dla otwartych i odważnych.

Jacek Walewski