Perfect Son

Cast

Gatunek: Pop

Pozostałe recenzje wykonawcy Perfect Son
Recenzje
Grzegorz Bryk
2019-04-09
Perfect Son - Cast Perfect Son - Cast
Nasza ocena:
8 /10

Kiedy na początku roku ogłoszono, że trójmiejski zespół Trupa Trupa podpisał kontrakt z kultową wytwórnią Sub Pop, mówiły o tym wszystkie media, nawet te, które na co dzień o muzyce piszą niewiele.

Prawdopodobnie niektóre z nich nawet nie wiedziały czym właściwie ten Sub Pop jest, albo raczej był, bo choć wciąż cieszy się estymą, a jego wkład w muzykę jest niepodważalny, to nie ma już takiej pozycji jak w czasach, gdy współpracował z Nirvaną czy Soundgarden i stał się popularyzatorem grunge. Pozamuzyczne media podłapały nowinę, wieszcząc wielkie osiągnięcie polskiego zespołu, jednocześnie po trosze udowadniając jak bardzo zakompleksionym i pragnącym światowych sukcesów narodem jesteśmy. W tym wszystkim zapomniano jednak o Tobiaszu Bilińskim, występującym pod nazwą Perfect Son, czyli pierwszym Polaku pod skrzydłami Sub Pop. Pewnie dlatego, że o ile Trupa Trupa zdążyła już tu i ówdzie zabłysnąć, to Biliński jako Perfect Son dopiero debiutuje.

Artysta wcześniej współtworzył grupę Kyst i prowadził solowy projekt Coldair, co zresztą pozwoliło mu wystąpić na światowych festiwalach – między innymi na SXSW w Austin, Primavera Sound w Barcelonie jak również w Tilburgu, Groningen czy Berlinie. Także Off Festival i gdyńskim Open’er Festival. To więc nie tak, że Bilińskiego Sub Pop wygrzebał znikąd. To twórca o ugruntowanej pozycji, mocno przemyślanej stylistyce i pomyśle na granie jakie chce uprawiać. Dlaczego więc powstała ta czysta karta pod nazwą Perfect Son? Może właśnie dlatego, by spróbować rozpocząć od zera, bez całego balastu etapu poszukiwań własnego brzmienia, eksperymentów i ustalania stylu. „Perfect Son” to zresztą tytuł jednego z utworów z albumu „The Provider” Coldair, krążka który swoją drogą tak naprawdę zaczął przygodę Bilińskiego z wytwórnią Sub Pop odpowiedzialną za cyfrową dystrybucję tamtego materiału.

„Cast” jest więc resetem twórczości artysty, ale to też nie tak, że Biliński szarpnął się na stylistykę, z jaką wcześniej nie miał nic wspólnego. To album będący kontynuacją drogi z „The Provider”, na którym Coldair odeszło już od brzmień gotyckich, plam dźwięków i gitar akustycznych, na rzecz syntezatorów i ambitnego elektropopu. W obecnej formie Perfect Son przypomina mi nieco miks Coldair z duetem Aaron. Właśnie fantastyczne, raz gęste, gdzie indziej prowadzące melodię klawisze, nawiązujące „kosmicznym” brzmieniem do szkoły berlińskiej i wokale Bilińskiego, który bez wątpienia potrafi być przebojowy, jednocześnie nie zatracając artystycznego sznytu, są najmocniejszym punktem tej rewelacyjnej płyty.

Poza tym Perfect Sons to muzyka wciąż utrzymana w barwach melancholijno-nostalgicznych, ale w odróżnieniu od Coldair jednocześnie pełna nadziei i życiowej energii, bardzo dynamiczna i emocjonalna. Jest też dużo gęstsza, lepiej zaaranżowana, rozbudowana i intensywniejsza w liczbę doznań. Syntezatory – bo syntezatory są na tej płycie fenomenalne! - tworzą nieprzenikalną ścianę dźwięku mieniącą się taką ilością barw, że może się w głowie zakołować. Jest w tej muzyce wiele z synth-popu i rzeczywiście na poziomie instrumentalnym bardzo słychać brzmienie lat 80, szczególnie w soundzie klawiszy, również i w rytmie utworów. Ale już wokale i melodie Bilińskiego są współczesne – taki „Lust” za sprawą pamiętliwych i wpadających w ucho momentów pewnie miałby szansę na pozycję hitu, oczywiście nie w kategoriach „radiowych”. Podoba mi się też utrzymany w marszowo-biegowym beacie „It’s For Life”, elektryzujący „So Divine”, sięgający do hitowych numerów lat '80 „Promises” czy piękne, oniryczne zakończenie w postaci „Almost Mine”. Zresztą na tym krążku próżno szukać czegoś poniżej wysoko zawieszonej poprzeczki.

Debiut Tobiasza Bilińskiego pod egidą Sub Pop to wielki ukłon w stronę lat '80 i brzmień syntezatorowych, a przy tym muzyka, której chce się słuchać i do której chce się wracać. Idealny debiut pierwszego Polaka w Sub Pop!