Sexy Suicide

Intruder

Gatunek: Pop

Pozostałe recenzje wykonawcy Sexy Suicide
Recenzje
2016-09-20
Sexy Suicide - Intruder Sexy Suicide - Intruder
Nasza ocena:
8 /10

Duet Sexy Suicide powinien być znany szerszej publiczności z uwagi na tegoroczny występ w popularnym programie talent show. W tym roku przyszedł też czas na debiut pod postacią płyty "Intruder".

Marika Tomczyk i Bartłomiej Salamon, twórcy Sexy Suicide, wcale nie kryją swoich inspiracji twórczością Skinny Puppy, Depeche Mode czy Camouflage. Wiadomo więc, że na "Intruder" można spodziewać się brzmień osadzonych w synthpopie i new wave, ale znalazły się tu także wpływy krautrocka, gotyku oraz industrialu. Sam album stanowi rozpisaną na dziesięć utworów oraz intro ciekawą muzyczną przestrzeń, wypełnioną absorbującym klimatem, niezłymi samplami i partiami syntezatorów, a nade wszystko intrygującym wokalem Mariki Tomczyk.

Tak oto "Intruder" zawiera grupę zimnych kawałków, próbujących wskrzeszać czasy rozwoju i popularności sceny synth w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. W tym zimnie i tym oldschoolu znajdują się jednak liczne żywioły - numery szybkie i wyraziste, z miejsca wpadające w ucho, jak "Shame Of Device", "Said Alright", "Never Forget" czy "Purple Killer", a także kompozycje łączące właściwą klimatom elektronicznym romantyczność z nieco tajemniczą formą wyrazu ("Diary Of Moon", "Evelyn", "4you") oraz utwory drapieżne, bliskie rockowej stylistyce, fabrycznie industrialne, choć też strzegące swojego synthowego rdzenia ("Afterlife", "Stand Alone", "Dangerproof"). Całość opiera się na dopracowanej, przebojowej i wciągającej muzyce Bartłomieja Salamona, a także wspomnianych już znakomitych partiach śpiewu Mariki Tomczyk, wokalistki może jeszcze nieodkrytej, ale bez wątpienia stojącej u progu wielkiej kariery. Takie głosy, jakim owa niewiasta dysponuje, po prostu nie mogą przejść niezauważone. Tym bardziej, że Marika wizerunkowo wydaje się być kombinacją Daryl Hannah z czasów "Blade Runnera" oraz Annie Lennox z przełomu "Be Yourself Tonight" i "Revenge". Kobieta jak żyleta!


Jedynym problemem Sexy Suicide wydaje się zasięg tworzonej przez duet muzyki. Ciężko powiedzieć, na ile synthpopowe dusze lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku chciałyby sobie przypomnieć o swojej muzycznej tożsamości oraz na ile muzyka zawarta na "Intruder" trafi do współczesnego pokolenia słuchaczy. Czasy dla takiego grania z pewnością nie są najłatwiejsze (…jak w ogóle dla muzyki niosącej jakieś wartości), choć mając na uwadze dobrze napisane i wyprodukowane albumy, takie jak "Intruder", można ze spokojem uznać, że gatunek ma się nieźle. Debiut Sexy Suicide okazuje się klimatyczną, pasjonującą i wartościową celebracją synthpopu. Dodatkowo utalentowany duet twórców tego materiału daje gwarancję, iż nie jest to chwilowa fascynacja gatunkiem, ale przemyślana zapowiedź jego renesansu. Oby się udało! Trzymam kciuki, bo Marika Tomczyk i Bartłomiej Salamon to zbyt zdolni muzycy, aby ich kariera miała się nie rozwinąć.

Konrad Sebastian Morawski