To, że biografia Behemoth prędzej czy później powstanie, było rzeczą oczywistą. Czy pojawia się we właściwym momencie? Każdy ma zapewne własne zdanie na ten temat, ale wydaje się, że marketingowo jest to strzał w dziesiątkę.
Behemoth (zasłużenie i w pełni świadomie) wdarł się na salony już dawno temu; z faktami nie ma co dyskutować. Nic więc dziwnego, że premiera "Konkwistadorów diabła" odnotowana została przez duże internetowe media, a książkę można nabyć nawet w niektórych kioskach. To na pewno dobry sposób na przypomnienie o kapeli, tym bardziej, że nowa płyta nie pojawi się na rynku w tym roku. Do tego mamy wakacje, a nie da się ukryć, że "Konkwistadorzy diabła" to przede wszystkim sympatyczna lektura na lato. Może nie błaha, ale na pewno całkiem lekka, nieprzepełniona zbyt szczegółową faktografią, za to odpowiednio nasycona anegdotami i (w końcu mamy w tej chwili niemal tropikalne upały) niespecjalnie gorąca.
"Konkwistadorzy diabła" to "bezkompromisowa relacja, widziana oczami muzyków Behemoth oraz ludzi, który przez XX lat byli naocznymi świadkami wydarzeń" - głosi oficjalna promocyjna nota. Nota, jak to zwykle bywa, przesadzona, bowiem w książce nie znajdziecie niczego bezkompromisowego, ani też szczególnie kontrowersyjnego, co zresztą, żeby nie było rozczarowań, zastrzega sam autor już we wstępie. Cóż, oficjalne biografie, powstałe przy aktywnym współudziale ich głównych bohaterów, są zazwyczaj mniej pikantne niż można by oczekiwać, chyba, że bohaterom zależy właśnie na ostrych szczegółach. Ale, jak zauważa Dunaj, "Konkwistadorzy diabła" nie są polską odpowiedzią na "Brud", bo Behemoth to nie Motley Crue, zaś Trójmiasto to nie Los Angeles. Trudno się nie zgodzić ;-)
Nie ma w tym nic złego, o ekscesach mogę poczytać gdzie indziej, osobiście bardziej przeszkadza mi wyraźna zachowawczość Łukasza Dunaja, który lawirując między rzetelnością a znajomością z muzykami, jak ognia wystrzega się wszelkich, choćby odrobinę krytycznych, opinii. To było do przewidzenia i właśnie ten fakt mam na myśli pisząc, że lektura jest letnia. Zresztą, autora nie ma zbyt wiele w tej opowieści, jak tylko może, powstrzymuje się on od ocen (na przykład twórczości formacji), oddając głos przede wszystkim obecnym i byłym muzykom Behemoth, oraz osobom z bliższego i dalszego otoczenia zespołu. Na kartach "Konkwistadorów diabła" znajdziecie więc wywiady z Tomaszem Krajewskim, Robem Darkenem, Havokiem, Novym, Maltą i Graalem oraz wypowiedzi nie tylko Nergala, Inferno, Oriona i Setha, ale także Lesa, Adama Malinowskiego, Baala, Krzysztofa Sadowskiego, Trotzky'ego czy Bartka Krysiuka. To w głównej mierze oni opowiadają nam historię Behemoth.
Już tak a nie inaczej dobrana lista rozmówców pokazuje rzecz bardzo istotną - "Konkwistadorzy diabła" to rzeczywiście opowieść o zespole, o kolektywie (zwłaszcza od momentu ustabilizowania się składu, który znamy obecnie), który dzięki wyrzeczeniom i ciężkiej pracy dotarł na sam szczyt metalowego świata. Nie ulega rzecz jasna wątpliwości, że Nergal jest liderem, siłą sprawczą i napędową pomorskiej maszyny, jednak wkład pozostałych muzyków nie został tu na szczęście pominięty czy zbagatelizowany. Droga kapeli na szczyt została tu przedstawiona w sposób całkiem wyczerpujący. Warto, by wszystkie niespełnione gwiazdy polskiego podwórka, które po wydaniu jednego czy dwóch materiałów, pielęgnują z atencją swe rozdmuchane ego, poczytały sobie, czym jest determinacja w dążeniu do celu. W książce nie zabrakło też opisu wydarzeń, dzięki którym Behemoth, a właściwie Nergal, trafił pod strzechy - na szczęście podano je w tonie daleko odbiegającym od pudelkowych sensacji.
Czyta się "Konkwistadorów diabła" dobrze, bo to rzecz dobrze napisana i nienużąca nawet przez chwilę. Opowieść o losach Behemoth przedstawiona została na luzie, a przy okazji okraszona różnego rodzaju zabawnymi scenkami rodzajowymi. W istocie, książkę pochłania się w mgnieniu oka, stąd skojarzenie z wakacyjną lekturą, w czym na pewno pomaga pieczołowicie dopracowana szata graficzna, stylizowana na zina, pełna zdjęć, przedruków, grafik, fragmentów tekstów, etc. Trzeba przyznać, że dzięki temu "Konkwistadorzy diabła" prezentują się atrakcyjnie. Warto zwrócić również uwagę na kwestionariusze osobowe muzyków Behemoth, dodane na końcu wydawnictwa. Pomysł niby stary, ale tu zdał egzamin. Warto.
Szymon Kubicki