Czy mówi wam coś nazwa Evadne? Ukrywa się pod nią grupa pięciu hiszpańskich doom metalowców, który właśnie wydali swój drugi studyjny album zatytułowany "The Shortest Way".
Następca "The 13th Condition" z 2007 roku zawiera w sumie osiem rozbudowanych kompozycji utrzymanych na pograniczu doom i death metalu, ale od razu trzeba stwierdzić, że większy nacisk położono tu na klimaty doomowe. Na krążku wydanym przez Solitude Productions dominuje ciężki i przytłaczający klimat, który nijak się ma do wyobrażeń o słonecznej i beztroskiej Walencji. Jest tu cała masa ciężkich zestawów gitarowo-perkusyjnych, niemalże poprowadzonych pod dyktando charakterystycznego growlingu. Trudno poszukiwać w nutach "The Shortest Way" cienia optymizmu czy nadziei, bowiem hiszpańscy muzycy wykreowali album ze wszech miar przygnębiający, którego wymowę, obok ciężkich i niemiłosiernie wlokących się partii instrumentalnych, podkreśla post metalowe brzmienie. Nie ukrywam, że pod tym względem odnalazłem tu sporo analogii do twórczości szwedzkiego Cult Of Luna. Taki stan rzeczy podkreśla również wymowna okładka autorstwa Roberta Hoyema.
Znamienne dla "The Shortest Way", że krążek nie jest pozbawiony fragmentów spokojniejszych, jakby stanowiących przeciwwagę dla druzgocącego klimatu płyty. Na pierwszy plan wysuwają się świetne zróżnicowane wokalne, bowiem w najwyższych słowach uznania trzeba mówić o uzupełniających growling Josana czystych partiach śpiewu Amadeo A. Llulla oraz kobiecej subtelności w osobie niejakiej Evelhyne. W tej materii koniecznie trzeba też wspomnieć o bezbłędnej narracji autorstwa słynnego Dana Swano w "All I Will Leave Behind". Obok interesujących środków wokalnych na płycie znalazła się również cała masa drobiazgów, które dodatkowo urozmaicają krążek. Mam tu na myśli partie gitary akustycznej, częste wtrącenia pianina (w tej roli gościnnie Sergio Peiro) oraz schowane pod riffami liczne aranżacje klawiszowe. Ciekawostkę stanowi fakt, że z rzeczonymi urozmaiceniami przegrały solówki gitarowe, które zresztą zostały podane na krążku w dosyć oszczędnej formie. Dla równowagi, można znaleźć tu także nieco średniowiecznej poezji. Fani z pewnością będą zachwyceni fragmentami twórczości Ausiasa Marcha, która znalazła się w tekście do "The Complete Solitude".
Problemem nowego albumu Evadne może być, jakkolwiek by to nie brzmiało, jego progresywna struktura. Wśród ośmiu utworów na "The Shortest Way" jedynie instrumentalny "The Wanderer" zmieścił się w niecałych pięciu minutach. Paradoksalnie właśnie w tym kawałku znalazła się jedyna solówka gitarowa, autorstwa Marco, która zapadła mi w pamięć. Pozostałe utwory oscylują między siedmioma a jedenastoma minutami. I nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że Hiszpanom nie zawsze udało się ten obszerny czas odpowiednio zagospodarować. Tu i ówdzie wkradła się schematyczność, czasem kilka powielonych pomysłów. Uważam, ze przy takiej konstrukcji materiału wypadałoby jeszcze mocniej zaakcentować obecność zaproszonych gości albo pozwolić na więcej wspominanym wcześniej wokalistom.
Podsumowując myślę, że "The Shortest Way" powinien trafić w gust wszystkich fanów doom metalu z inklinacjami w stronę death metalu oraz post metalowego klimatu zniszczenia. Dobry materiał.
Konrad Sebastian Morawski