Jeżeli o polskim wykonawcy pisze się na zagranicznych blogach poświęconych muzyce instrumentalnej, post rockowej i ambientowej, to wiedz, że warto mu się bliżej przyjrzeć! Przyglądnijmy się więc debiutanckiemu krążkowi chłopaków z Mindsedge.
Autorzy "θ" to czwórka facetów z Mazowsza, która powstała w 2007 roku i po paru zawirowaniach personalnych postanowiła grać bez wokalisty. Słusznie! Generowane przez nich dźwięki są tak treściwe, tak frapujące, że dodatkowy instrument w postaci głosu mógłby tu zawadzać.
Debiut Mindsedge to 55 minut połączenia progresywnego grania (głównie metalu) z ambientem. Wyznacznikiem takiej muzyki niech będzie "10,000 Days" Tool, gdzie ostre, mocno gitarowe numery mieszają się z atmosferycznymi, "spalonymi" utworami-pejzażami.
Właśnie taka jest płyta "θ" - niejednoznaczna, zaskakująca zmienną dynamiką, naładowana emocjami. Pierwsze sześć kawałków to materiał raczej spokojny, delikatnie płynący przed siebie. Rozpoczęty klimatycznym intro "θ", które płynnie przechodzi w "Andromedę" czarującą groove sekcji w stylu Tool, ale jednocześnie prowadzoną przez pink floydową melodię. "The Struggle" to znów popis sekcji serwującej nerwowy rytm, który rozwija się w głębokim "Enslaved", szarpiącym za trzewia, wiercącym mózg. Totalny odlot serwuje kulminacja części pierwszej, numer tytułowy, będący dziesięciominutowym elektronicznym, minimalistycznym tripem, który polecam słuchać wyłącznie po ciemku. Uprzednio wspomagając się środkami psychoaktywnymi.
Pozostałe pięć kawałków to materiał zdecydowanie cięższy, dynamiczny. Zaczyna się od "The Prince of Separation", rozwijającym się w stylu utworów Tides From Nebula z "Aury", ale zaskakujący wykorzystaniem orientalnych skali przez gitarzystów. Niewątpliwie wyróżnia się "Shattered Reality", głównie dzięki basowi a la Mariusz Duda z Riverside oraz przełamaniu w środku, po którym dostajemy kolejną porcję ambientowych odjazdów. Z kolei takiemu "(and) Reordering Chaos" najbliżej do post metalu spod znaku Neurosis albo rodzimego Blindead - jest mocno, mrocznie, dołująco.
Tak więc "θ" to rewelacyjny, wciągający debiut, nie dający się jednoznacznie zaszufladkować. Zresztą - ta muzyka nie daje czasu na takie rozważania, absorbuje od pierwszych dźwięków i pochłania bez reszty. Wielkie brawa!
Jurek Gibadło