Mare Infinitum

Sea Of Infinity

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Mare Infinitum
Recenzje
2012-03-01
Mare Infinitum - Sea Of Infinity Mare Infinitum - Sea Of Infinity
Nasza ocena:
8 /10

"Sea of Infinity" to debiutancki album Mare Infinitum, za którego istnienie odpowiedzialni są muzycy ukrywający się pod egzotycznie brzmiącymi ksywami A. K. iEzor oraz Homer.

Duet z Moskwy napisał łącznie pięć utworów utrzymanych w konwencji death/doom metalu z wyraźnym progresywnym zacięciem. W obszernych fragmentach płyty dominuje raczej powolne, charakterystyczne dla klasycznego doom metalu tempo, zaś poziom agresji mierzony skalą growlingu A. K. iEzora powinien zainteresować fanów death metalu. Symptomatyczne dla Mare Infinitum są liczne krótkie i nieregularne zestawy gitarowo-perkusyjne, najczęściej dodatkowo podsycone post metalowym brzmieniem. Cały materiał jest przytłaczający, ale i niepozbawiony walorów, które świadczą o jego oryginalności.

Utwory zawarte na "Sea of Infinity" to wielowątkowe, wypchane całym mnóstwem pomysłów kompozycje. W "In Absence We Dwell" znajdziemy liczne, mroczne wyciszenia, ze szczątkowo serwowanymi gitarami, a kościelny klimat można odczuć przy "Sea of Infinity". Tyle, że jest to z pewnością kościół przeklęty albo, co mniej prawdopodobne, świeżo oznaczony przez metalowych piromanów. Dużo złowrogiego nastroju i swoistej atmosfery grozy pojawiło się również w "Beholding the Unseen" oraz "In The Name Of My Sin", a zatem kawałkach, w których - poza właściwą częścią albumu - swoje elektroniczne pomysły wplótł Homer. Moim faworytem na krążku jest instrumentalny "November Euphoria", gdzie najwyraźniej słychać kunszt zespołu w sprawnym operowaniu pomiędzy death metalowym temperamentem, doom'ową intensywnością oraz wirtuozerską progresją.


To oczywiście nie oznacza, że mam zarzuty wobec wokali zarejestrowanych na potrzeby "Sea of Infinity". W dopracowanym brzmieniu dobrze prezentuje się agresywna maniera A. K. iEzora, o czym zresztą zdążyłem wyżej wspomnieć. Na krążku pojawiły się również dla odmiany czyste partie śpiewu Ivana Guskova oraz niejakiej Eris. Warto dodać, że ta ostatnia zarejestrowała również wiele interesujących partii klawiszowych.

Z pewnością bohaterowie powieści Doroty Masłowskiej podsumowaliby debiutanckie dzieło Mare Infinitum w słowach: "ruski metal", ale okazuje się, że do "Sea of Infinity" warto podejść z odpowiednim zaangażowaniem. Jest to bowiem album będący dobrą wizytówką współczesnego death/doom metalu.

Konrad Sebastian Morawski