W życiu bym nie pomyślał, że Enter Shikari liźnie indie rocka i popowych melodii, ale jak widać, ten zespół nie przestaje intrygować, a każdy - nawet najmniejszy - eksperyment w ich wykonaniu przyjmuję z aprobatą i entuzjazmem.
Dotyczy to zarówno elektronicznego oblicza tegoż zespołu (remixy "Snakepit", czy doskonałe fragmenty "Gandhi Mate, Gandhi’’), core’owego "Metldown" czy (uwaga!) emocjonalnego, stadionowego "Constellations", a o rymowanych balladach nie wspominając (faworyt: pulsujące "Stalemate").
Nie bez powodu wspominam o rymach, bo większość - o dziwo - całkiem inteligentnych tekstów, momentami wypada poetycko, ale język angielski sam w sobie ma dobre flow, którego zdecydowanie zazdroszczę Rou, a w czysto śpiewanych partiach (tutaj poklask dla wspomagającego gitarzysty) kompletnie zapominam o core’owych korzeniach zespołu, i w pełni zachwycam się zwykłym śpiewem. Jedynym poważnym mankamentem "A Flash Flood of Colour" jest brzmienie bębnów, chyba nazbyt naturalne, przez co w brutalnych fragmentach zarówno przy breakdownach ("Arguing with Thermometers, znane i lubiane "Destabilise") jak i graniu "do przodu" brakuje kopa. Jest to właściwie jedyna wada - a może bardziej rozczarowanie.
Muzycy Enter Shikari Anno Domini 2012 z łatwością udowadniają, że (choć znajomość trendów nie jest im obca), mają pełnię swobody a zarazem kontroli nad tym, co robią. Wydaje mi się, że poprzez "A Flash Flood of Colour’’ wreszcie zrealizowali się jako muzycy, mocno eksplorując wcześniej tylko sporadycznie odwiedzane terytoria. Mariaż z elektroniką, drumnbass czy dubstepem udaje się praktycznie wyłącznie na Wyspach, tak więc czy grasz metalcore’a czy lubujesz się w wierceniu i charakterystycznym "pierdolnięciu", UK finest w postaci Enter Shikari powinno - mówiąc kolokwialnie - zrobić Ci dobrze.
"We stop. We Think. We Begin to Revive".
Grzegorz "Chain" Pindor