Numen

Numen

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Numen
Recenzje
2012-02-21
Numen - Numen Numen - Numen
Nasza ocena:
8 /10

Jakie skojarzenia u przeciętnego Kowalskiego może wzbudzać Baskonia? Pomijając odpowiedzi "nie wiem" i "kotlet z piwem" z pewnością na czele listy znalazłyby się klub piłkarski Athletic Bilbao oraz obraz "Guernica" Pabla Picasso.

Ponadto działalność ETY oraz kilka osławionych wątków i postaci historycznych. Nie byłoby wśród tych skojarzeń black metalowego zespołu Numen.

I nie ma w tym nic dziwnego, bowiem płyty baskijskiej grupy do 2007 roku były rozprowadzane wyłącznie w granicach Hiszpanii oraz Portugalii (swoją drogą ciekawe czemu też nie we Francji?). Co bardziej zaradni fani black metalu mogli zapoznać się z jej twórczością za pośrednictwem internetu, ale siłę oddziaływania Numen postanowiła wzmocnić firma Ladlo Productions, która dała się przekonać do muzyki zwanej przez twórców Basque Cult Black Metalem i umożliwiła światową reedycję temu niezatytułowanemu albumowi wydanemu w 2007 roku. A może chodziło o słowa? Wszak na pozór wielkim atutem zespołu są, przedstawione w zimnym i surowym klimacie, baskijskie legendy oraz, w mniejszym stopniu, fakty historyczne. Całość przekazu została przez twórców określona z wielką dumą, ale też trochę nielogicznie jako silna opozycja wobec Chrześcijaństwa, które przecież na poziomie katolicyzmu stanowi jeden z atrybutów tożsamości Baskonii. Cóż, może muzykom Numen chodziło o protestantów?

Choć i w tym przypadku wypadałoby się oddać głębszej refleksji, bowiem w kraju zdominowanym przez luteranizm, jakim jest Norwegia swoje korzenie ma zespół stanowiący wielką inspirację dla Numen - uznany w metalowym światku Satyricon. Zresztą muzycy formacji zdążyli również zdefiniować swoją muzykę jako "baskijską odpowiedź na Satyricon". I akurat w tej materii do jakiegoś stopnia nie zabrnęli w niespójności, którymi raczą w warstwie lirycznej. Wszak na albumie pojawiło się mnóstwo charakterystycznych, rzekłbym satyriconowskich patentów, stanowiących trzon współczesnego black metalu. Szóstka muzyków Numen, która pracowała nad tym krążkiem (na początku 2012 roku skład zespołu zmniejszył się do kwartetu) w sześciu utworach zaproponowała szybkie, niejednokrotnie wściekłe riffy, wzmocnione dźwiękami klasycznej perkusji. Materiał zdecydowanie można wrzucić do szufladki klasycznego black metalu, ale nie można mu też odmówić deathmetalowej agresji oraz symptomatycznego groove. Tempo większości kompozycji jest wymagające nawet dla sprinterów, co sprawia, że 42 minuty przemijają bardzo szybko oraz jeszcze bardziej intensywnie. Niemniej taki stan rzeczy wcale nie oznacza jednostajności.


Otóż w muzyce Numen, szczególnie w czterech wielowątkowych kompozycjach, znalazła się duża liczba urozmaiceń w postaci sampli, cmentarnych dialogów, akustycznych folkowych klimatów oraz innych werbalnych niespodzianek, jak choćby psychopatyczny śmiech z "Gauaren Irrifarre Izkutua", który mógłby z pewnością ozdobić jeden z filmów Alfreda Hitchcocka. Wszelkie smaczki oceniam dobrze i jestem przekonany, że właśnie niestandardowym pomysłom Numen zawdzięcza powodzenie tej płyty. Muszę jednak przyznać, że jestem trochę zawiedziony małą ilości elementów klawiszowych. Warto też odnotować dużą różnorodność wokalną, która zmienia się, począwszy od klasycznego growlingu do skrzeczącego, fragmentami może nawet irytującego wokalu. Jest w tej muzyce wiele niepokoju i charakteru spuszczonego ze smyczy wściekłego psa.

Pomijając pewne nieścisłości, o których wspomniałem, muszę przyznać, że ten materiał wywarł na mnie niezłe wrażenie. Nawet jeśli zespołowi sporo brakuje jeszcze do Satyricon, to zdradza wszelkie predyspozycje aby pozyskać światowych fanów black metalu. Przede wszystkim klasyczne dusze oddane niepokojącej skandynawskiej scenie.

Konrad Sebastian Morawski