Niedawno miałem okazję rozmawiać z mózgiem i liderem Battle Beast, gitarzystą Antonem Kabanem. Chłop co najmniej mocno wierzy w sens grana heavy metalu, a jako, że jego zespół robi to na naprawdę zadowalającym poziomie, może w niedługim czasie, częściowo dzięki pomocy Nightwish, osiągnąć poziom popularności Sabaton.
Muzycznie Battle Beast lawiruje między pompatycznością Manowar, szybkim heavy metalem spod znaku klasycznego Accept, czy wreszcie cukierkowatością dorobku całej fińskiej sceny. Odnośnie wokali - uwaga - frontmanki Nitte Valo, padają porównania do Roba Halforda. Nie jest jego siostrą, ale metalowy światek szybko ochrzcił ją tym niezwykle zacnym mianem. Osobiście jestem pełen podziwu dla jej skali głosu, przejść między naprawdę wysokimi i niższymi rejestrami, mocno zachrypniętym głosem, przywodzącym na myśl klasowych w pełni metalowych wokalistów z… jajami.
Battle Beast może sprawić słuchaczowi radość i stanowić sympatyczną niespodziankę, jest jednak - delikatnie mówiąc - zespołem odtwórczym. Mimo to, dzięki Nitte oraz idealnemu brzmieniu, muzyka Finów broni się nieźle. Przy dobrej promocji formacja może zaistnieć w szerszej świadomości słuchaczy. A kiedy dodamy do tego interesujący koncept liryczny, w tym kilka utworów opartych na popularnej mandze i anime "Berserk", robi się ciekawiej, a bestia w nazwie grupy zostaje usprawiedliwiona.
Grzegorz "Chain" Pindor