Są ludzie, którzy nie składają obietnic bez pokrycia. Kiedy rozmawiałem z Brendanem, wokalistą Counterparts, zarzekał się, że ich nowy album będzie lepszy niż poprzednie. Inny, dojrzalszy - po prostu lepszy. Słowa dotrzymał, bo "The Current Will Carry Us", to potężna petarda, strzał między oczy, i solidna dawka intrygujących historii w tekstach.
Grupa zrezygnowała z super selektywnego brzmienia na rzecz soundu rodem z lat 90., co początkowo może być zaskoczeniem i męczyć uszy, ale ostatecznie staje się niewątpliwym atutem. Obniżenie stroju oraz dodatkowo, zintensyfikowanie pierwiastka agresji i wkurwienia to novum dla Counterparts, ale co istotne, nie wpływa to radykalnie na styl grupy. Pamiętajmy, że to co w Counterparts najlepsze, to harmonie i wpadające w ucho melodie (‘’Optimist’’, ‘’Thank God’’ czy absolutna kosa "Pedestal’’). A to, że perkusista formacji gra jakby na speedzie (przykładowo: ‘’I Am No One’’) to inna sprawa. Swoją drogą, nie odmawiam mu umiejętności, ale w pewnym sensie w szybkich partiach słychać schemat. Inaczej gdy zwalnia tempa, i bębni niemal na post-rockową modłę. W to mi graj.
Nawet nie trzydzieści minut z Kanadyjczykami mija w mgnieniu oka, i z bananem na twarzy wciskam przycisk repeat. W głównej mierze by wysłuchać ‘’Pedestal’’ (ten wstęp!), i wykrzyczeć się wraz z Brendanem w singlowym ‘’Jumping Ship’’, a poza tym, by pochylić czoła przed geniuszem zespołu na chwilę obecną, na głowę bijącym kolegów zza południowej granicy.
Grzegorz "Chain" Pindor