Trudno o nazwę zespołu bardziej adekwatną do prezentowanej przezeń stylistyki. "To Mourn is a Virtue" to blisko 70 minut oraz 9 utworów, utrzymanych w naprawdę wolnych tempach. Niestety, granie to jest w równym stopniu funeralowe, co diabelsko nudne.
Pogrzeby nie należą może do szczególnie ekscytujących ceremonii, jednak ucinać sobie drzemki w ich trakcie raczej nie wypada.
Funeral działa już 20 lat, ja natomiast, choć żyłem dotąd w może nieco zuchwałym przekonaniu, że jestem nieźle zorientowany w zawartości doomowej szuflady, nigdy wcześniej nie miałem styczności z muzyką tego projektu. Podejrzewam zresztą, że nie ja jeden. Nie mam jednak pewności, czy "To Mourn is a Virtue" jest odpowiednią propozycją dla tych, którzy chcieliby nadrobić w tym zakresie zaległości…
Album jest, zdaniem kapeli, zaginionym ogniwem między debiutanckim krążkiem "Tragedies" z 1995 roku, a jego następcą, to jest wydanym siedem lat później "In Fields of Pestilent Grief". Innymi słowy, nie jest to premierowy ani świeży materiał, tylko zremasterowany zbiór nigdy wcześniej niepublikowanych utworów, zarejestrowanych między 1996 a 2004 rokiem. Moim zdaniem, wyrabianie sobie opinii na temat twórczości Norwegów na tej tylko podstawie może być cokolwiek mylące. Byłoby bowiem z korzyścią dla wszystkich, gdyby to zagubione ogniwo nigdy nie wypełzło z otchłani niebytu. A najlepiej, gdyby na wieki pozostało sześć stóp pod ziemią, przywalone solidnych rozmiarów głazem nagrobnym.
Bez owijania w bawełnę, "To Mourn is a Virtue" to kiepska, męcząca, skrajnie monotonna płyta, która ciągnie się w nieskończoność. Przyznaję, że nie przy każdym odsłuchu byłem w stanie dotrwać do końca materiału, czasem ręka całkowicie bezwiednie, w oderwaniu od świadomości wciskała przycisk ‘stop’. Wszystkie utwory są do siebie bliźniaczo podobne, jak wyklepane od sztancy, i utrzymane w jednakowych tempach. Aż trudno uwierzyć, że powstawały na przestrzeni tylu lat. Wokalista, przez większość czasu, smętnie zawodzi, dokładnie w tej samej manierze, choć w paru momentach pokazuje nawet, że potrafi śpiewać inaczej. Zbliża się wtedy nieco do gardłowego Novembers Doom, ale przynajmniej dzieje się coś innego. Sytuacji nie ratują niestety kobiece wokale w "Wrapped All in Woe". "To Mourn is a Virtue" to prawdziwy, okrutny trening dla cierpliwości i wytrzymałości słuchacza. Odradzam.
Szymon Kubicki