Albo już jestem stary, na co powoli wskazuje metryka, albo straciłem zapał dla sztuki uprawianej dla sztuki. Bo moi mili nowe wydawnictwo rodaków z Centurion, czyli "Serve No One", to prostacka młócka, którą średnio rozumiem.
Gdy pierwszy raz słuchałem nowego wypieku Centurion dopiero przy przedostatnim kawałku zdałem sobie sprawę, że to już dziewiąty utwór a nie ciągle otwieracz albumu (sic!). Czy to kwestia pogody tego jesiennego lata, która nastraja do podjęcia optymistycznej drzemki sprawiła, że zapadłem w taki letarg słuchając "Serve No One"? Nie, ten powód to bezmyślna muzyka, która przestała być popularna jakieś 20 lat temu, gdy death metalowcy stwierdzili, że ciężki stuff można grać z głową.
Co znamienne, jedyny kawałek, który zapadł mi głębiej w pamięć, to ostatni, prawie tytułowy "No one to Serve". Utwór ten ma kilka zmian tempa, wybijającą się ponad całość solówkę, fajny "walcowaty" moment. Słowem - kompozycja ta ma charakter. Niestety, poprzednie dziewięć jest zbudowane na zasadzie kalki. Niewiele jesteśmy w stanie rozróżnić w tym zalewie blastów. Po drodze przez "Serve No One" zdarzają się jakieś zwolnienia, gitarki z "wajchą" itp. ale wszystko to ginie w maksymalnie zbrutalizowanym aranżacyjnym chaosie, który nie daje momentu na oddech.
Na plus na pewno wybija się bardzo 'bentonowy' wokal Caesara. Fajnie nadaje klimatu całości z jednej strony, chociaż z drugiej dodatkowo brutalizuje kompozycje. Żebym nie był źle zrozumiany, fakt, że jest mega szybko i brutalnie nie powinien być zarzutem jeśli chodzi o death metalową załogę. Brak jednak jakichś większych pomysłów i zrzucenie wszystkiego na karb prostego "napierdalania" jednak nie jest tym z czym w śmierć metalu mi po drodze. Centurion dodatkowo nie trafił z produkcją, która jest bardzo płaska i sucha. To nie jest piwnica...ale to po prostu zwykły sound poniżej pewnych, obowiązujących standardów. I znowu nie chodzi o to, by wszystko brzmiało cyfrowo i pięknie, bo to wszak pieprzony death metal! No ale jak w takim "Ego Ultimus" perkusja zagłusza gitarę podczas solówki (!!!) to sami przyznacie, że coś tu mocno nie gra.
I po raz kolejny przekonałem się, że nawet żeby napieprzać na skrzydłach herezji trzeba mieć wyobraźnię i umiar. A przede wszystkim talent. "Serve No One" to nie jest udana płyta, a Centurion nie wróżę jakiejś większej kariery poza szeroko rozumianym undergroundem. Wracam do starego Deicide, co i Wam polecam.
Grzegorz Żurek