Kamlath

Stronger Than Frost

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Kamlath
Recenzje
2011-08-12
Kamlath - Stronger Than Frost Kamlath - Stronger Than Frost
Nasza ocena:
6 /10

Kamlath to taki ciekawy zespół, niby z Rosji, ale gra tam tylko jeden Rosjanin. Niby debiutanci, a w CV członków kapeli znajdziemy takie marki jak Within Temptation, Candlemass czy The Foreshadowing. A co za tym idzie, niby doświadczeni Ci muzykanci, a popełniają błędy jak dzieciaki.

"Stronger Than Frost" to niewątpliwie płyta z aspiracjami. Płyta dumna z dziedzictwa ziemi, z której pochodzi zespół w sposób niebudzący jakichś skrajnie prawicowych skojarzeń. A mimo to daleko jej od pagan/folk metalu. Płyta chcąca godnie zbudować mroźny, porażający klimat przechadzki po Syberii. A mimo to daleko jej do atmospheric/gothic metalu. Czym zatem jest debiut formacji Kamlath? To w dużej mierze Dark Metal spod znaku Iced Earth z czasów pierwszej obecności Matta Barlowa. Na bazie zdawkowych gitarowych patentów i minimalistycznego, tubalnego sposobu śpiewania budująca mrocznego ducha.

Więc czemu w pierwszym akapicie napisałem, że kapela popełniła dziecinne błędy? Otóż we wkładce albumu czytamy, że zespół chce oddać hołd "zimnej" mitologii swemu "motherlandowi" poprzez "Stronger Than Frost". Oj, trzeba było nie porywać się z motyką na słońce... Kamlath po prostu zabrakło środków przekazu w budowaniu klimatu by przedstawić nam swą wizję. Wokal w dużej mierze zamiast "mrozić" budzi skojarzenia z Sisters of Mercy. Gitary zamiast riffować w stronę okolic fatalitów Sub-Zero tworzą niczym nie wyróżniające się pejzaże spod znaku "Burnt Offerings". Sorry panowie, Icedzi byli pierwsi w tym rejonie. Brak Kamlath armat, po prostu nudzą.


Aranżacyjnie mamy również chaos. Ciężko wyłowić z kompozycji jakiś zamysł. Nie polepszają sytuacji pojawiające się znikąd solówki, które nie pasują do całości. Gitary zamiast budować mroźny klimat snują opowieść prowadzącą słuchacza prosto w ramiona snu. Brak też jakiegoś zamysłu w produkcji albumu. Jest ona... poprawna i śliczna. Przyznacie sami, że jak na mroczny metal to dość słaby pomysł. Na "Stronger Than Frost" zabrakło również jakiegoś punktu kulminacyjnego, jakiejś kompozycji, która podsumowała by snutą opowieść, czy chociaż zwyczajnie zapadła w pamięć.

Mimo wszystko debiut to debiut, nikomu w metrykę czy konotację z innymi bandami nie patrzę. Bo nawet pomimo wytkniętych powyżej wad, widzę w Kamlath pewien potencjał. Czuć inteligencję u twórców, którzy po prostu zapędzili się w kozi róg przy tworzeniu pierwszego albumu. Mniej igrzysk, czyli mniej pisania w booklecie o czym jest płyta, a więcej chleba, niech przemówi za siebie muzyka, bez zbędnych didaskaliów. Jak na Dark Metal, którego ostatnio nie słyszałem za dużo w dobrej jakości, płyta znośna. Dla fanów środkowego Iced Earth, tudzież ogólnie rzecz ujmując gatunku, "Stronger Than Frost" może być ciekawym przeżyciem. Ja jednak idę dalej. Z Syberią mi nie po drodze.

Grzegorz Żurek