Pierwszy mój kontakt z The Great Commission był równie pechowy jak wyjazd na Slot Art Festiwal. Co prawda, muzycy z południowej Kalifornii nie nawracają tak radykalnie, jak choćby członkowie usilnie promowanego No Longer Music, ale faktem jest, że ich przekaz jest nierozerwalnie związany z wiarą w Jezusa Chrystusa.
Ja tam nie bratam się ze zmarłym i zmartwychwstałym jednocześnie, aczkolwiek nie oznacza to, że takiego słowa (i dźwięków) się wstydzę i boję. Wręcz przeciwnie, o dziwo, ten jakże pozytywny message idealnie trafia do mojego serducha. I choć wiem, że ani ja, ani (prawdopodobnie) Ty drogi czytelniku, nie nawrócisz się na ''właściwą ścieżkę'', chcę byś dał im szansę. "Heavy Worship'' to co najmniej pięć dobrych powodów ku temu, by dać upust agresji w imię.....
Pierwszy to otwierający album nieco trącący Emmure a nawet ABACABB - ''Don't go to Church, Be the Church'', z super masywnym breakdownem uzupełniającym tekst ''I am The Walking Revival''. Metalcore'owi malkontenci mogą iść w zaparte twierdząc, że generalnie wszystko to już było, z tą jednak różnicą, że nie w takim wydaniu, zarówno brzmieniowym jak i lirycznym (na chrześcijańskiej scenie). Szczególnie podoba mi się praca sekcji, która napędzą maszynę łojącą łącznie na trzy gitary i dwa wokale (w tym basistki). Tutaj należy wspomnieć, że śpiew Justina Singha, choć jest naprawdę zróżnicowany (niesamowity progres w porównaniu z debiutem), to czyste wokale rujnują cały bezlitosny efekt jaki panowie i pani próbują osiągnąć. Zamiast wygaru otrzymujemy miks A Day To Remember z For The Fallen Dreams - przynajmniej odnośnie śpiewanych, ciepłych partii. Jednakowoż, po wielokrotnym odsłuchu ''Heavy Worship'' stopniowo przekonuję się do zaśpiewów a'la Jeremy McKinnon z pierwszego ze wspomnianych bandów.
Jest coś, co w głównej mierze stanowi o sile tego wydawnictwa. Wszechobecny groove, co z tego, że na pustej strunie, skoro działa. Gęste partie podwójnej stopy i średnio szybkie tempa (bardzo okazjonalnie umpa umpa lub blasty, a nawet 2-step) doskonale sprawdzają się w twórczości The Great Commission, a przynajmniej na ''dwójce'', gdyż debiut był jednym wielkim, nudnym i powtarzalnym walcem. Sprawdźcie ''Preaching The Choir'', ''Weight of The World'' jak i wspominany już ''Don't go to Church, Be the Church'', w którym zaskoczy Was samplowana wstawka z kultowego Boondock Saints.
Grzegorz ''Chain'' Pindor