Tak jak w 1914 roku rząd Wielkiej Brytanii nawoływał Brytyjczyków z plakatu propagandowego aby wstąpili do armii i ruszyli na front I wojny światowej, tak w 2011 roku muzycy Saxon wzywają do broni, a ściślej rzecz ujmując do dziewiętnastego studyjnego albumu grupy pt. "Call To Arms".
W obu przypadkach została wykorzystana postać Lorda Kitchenera, który pewnie nie przypuszczał, że jego podobizna zostanie skojarzona z muzyką Saxon. Być może wykorzystanie wizerunku brytyjskiego polityka i marszałka polowego spodobałoby się samemu zainteresowanemu. Wszak został skojarzony z legendą, która tylko niewielkim rozmiarom ustępuje legendzie jego śmierci, bo nie inaczej można rozprawiać o angielskim Saxon.
"Call To Arms" to dziewiętnasty studyjny album zespołu określanego w mediach jako jeden z czołowych inicjatorów New Wave Of British Heavy Metal, nurtu, który na stałe zmienił sposób definiowania metalu. Dość powiedzieć, że w 2011 roku od debiutu Saxon minęły trzydzieści dwa lata, a muzycy angielskiej legendy zdążyli się w tym czasie trochę zestarzeć. Tym niemniej mówię tylko i wyłącznie o starości fizycznej, bo duchowo Bill Byford, Paul Quinn, Nigel Glockler, Nibbs Carter i Doug Scarratt to wciąż młodzieńcy, a najlepszym na to dowodem jest "Call To Arms".
Heavy metalowcy z Barnsley w premierowym materiale zaoferowali trochę ponad trzy kwadranse klasycznego do granic możliwości, w większej części szybkiego i zadziornego oraz nieprzekombinowanego heavy metalu. Fani absolutnie tradycyjnego brzmienia z rodowodem NWBHOM powinni dać się porwać utworom skonstruowanym na kąśliwych, rozpędzonych riffach Quinna i Scaratta w towarzystwie impulsywnej perkusji Glocklera i zawadiackich wokali Byforda. W tej materii koniecznie należy wspomnieć o przebojowym singlu "Hammer Of The Gods", najcięższym na płycie "Afterburner" czy oldschoolowych petardach pod postacią "Surviving Against The Odds", "Ballad Of The Working Man" oraz "Chasing The Bullet" (szczególnie zwracam uwagę na rewelacyjną solówkę gitarową Quinna i świetne wypuszczenia basowe Cartera w ostatnim z wymienionych utworów).
Poza na ogół znanymi pomysłami Saxon, w skład "Call To Arms" weszło też kilka utworów wyłamujących się z szybkiej, heavy metalowej konwencji. Mam na myśli kawałek tytułowy, będący klasyczną heavy metalową balladą, która zresztą pojawiła się na płycie w dwóch wersjach (druga w aranżacji orkiestrowej). Warto też wspomnieć o powolnym "Back In 79", w którym grupa zamiast na szybkość postawiła na ciężar. Ponadto na krążku znalazło się kilka oszczędnie przemyconych pomysłów nie do końca odpowiadających muzycznej filozofii wykreowanej na przestrzeni lat przez Saxon. Mam na myśli przede wszystkim mainstreamowe otwarcie "Mists Of Avalon" czy przesterowane wokale Byforda w "No Rest For The Wicked". Pewną nowością jest również to, że dwa spośród utworów z płyty zostały napisane na potrzeby soundtracku do angielskiego filmu pt. "Hybrid Theory" w reżyserii Jamesa Erskina. Warto wspomnieć, że film opowiada o losach brytyjskich żołnierzy w konwencji SF. Mowa tu o kompozycjach "Wheen Doomsday Comes" i "No Rest for the Wicked".
Podsumowując, muszę stwierdzić, że najnowsza płyta Saxon to doskonały materiał dla fanów heavy metalu odsianego z niepotrzebnej "nowoczesności" i tworzonego przede wszystkim według starego przepisu. Choć i w tym względzie muzycy zespołu spróbowali na "Call To Arms" kilku niemalże nieodczuwalnych eksperymentów, które stanowią raczej ciekawostkę, aniżeli właściwy obszar muzyki Brytyjczyków. Panowie z Saxon prochu już nie wymyślą, ale ich bieżące pomysły to wciąż uczta dla uszu spragnionych heavy metalu.
Konrad Sebastian Morawski