Ostatnimi czasy można dojść do wniosku, że piraci są wszędzie. Na Karaibach, w Somalii, w Internecie, na drogach. Co krok, to pirat! I czy w związku z tym temat się jeszcze nie przejadł? Jak widać na załączonym obrazku, nie.
"Back Through Time" jest swoistym przewodnikiem po piractwie. Zawiera sporo wskazówek o tym, jak zostać pogromcą mórz i oceanów. W połączeniu z energetyczną muzyką, z tak zwanym przytupem (nawet jeśli to jest tupnięcie drewnianej protezy). Pytanie tylko, czy prawdziwi korsarze po takiej ilości rumu, o jakiej śpiewają panowie z Alestorm dają radę czynić swój niecny proceder?
Wydaje się, że tak. Nie wnikam w to, ile przeróżnych trunków zostało wlanych w gardła muzyków podczas sesji nagraniowej, bo najważniejszy jest wynik (inni twierdza, że kraj z biało-czerwoną flagą). A ten jest całkiem przyzwoity.
Bardzo skoczna, chociaż nie najlżejsza muzyka w połączeniu z tekstami o podbojach barów i oceanów powoduje chęć przytupywania, nucenia i kiwania się do rytmu. Bardzo zgrabna, ładnie zaznaczona perkusja i klawisze nadają lekkości i w połączeniu z metalowymi gitarami nie odczuwa się przytłoczenia. Chropowaty wokal bardziej wypowiadający teksty, niż śpiewający je, jest właściwie dodatkiem do tego wszystkiego, niż myślą przewodnią. Chórki wykrzykujące teksty w stylu "get drunk or die!" są raczej przyjemnym bonusikiem, który pojawia się tylko tam, gdzie jest faktycznie potrzebny.
Przy założeniu, iż jest to album, który ma wyrwać słuchacza z kapci i zmusić go do wyjścia na parkiet w celu podrygiwania, bądź pogowania (wedle uznania) to trudno byłoby wystawić "złą" ocenę. Bo to założenie zostało spełnione świetnie. Natomiast w przypadku oczekiwań jakichś górnolotnych odkryć, bądź innowacji muzycznych można się srodze zawieść. To nie jest wyjątkowo odkrywczy muzycznie album, jednakowoż nie sądzę, aby jakaś wyjątkowo liczna rzesza słuchaczy tego właśnie oczekiwała.
Julia Kata