Po sześciu latach studyjnej przerwy, bukowiecki Totem powraca ze zdwojoną siłą. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy dali o sobie znać m.in. za sprawą koncertów w ramach Rock Metal Fest w Krakowie, Warszawie, występów razem z Frontside i innych, mniej lub bardziej ważnych gigów.
A propos tych ważnych - niedawno zagrali u boku Arch Enemy, co nie tylko według mnie jest bodaj największą nobilitacją dla tej formacji. A dlaczego? O tym można się przekonać słuchając ''Let's Play''.
Nowe dzieło podopiecznych Mystic Production to perfekcyjny miks melodyjnego death metalu spod znaku Arch Enemy właśnie, a groove metalu rodem z płyt Pantera/Lamb of God (i nie są to porównania na wyrost!). Zatem wychodzi na to, że Wera i spółka połączyli trochę starsze z nowym, tworząc (i tu uwaga) nową na polskim rynku jakość, z metalcore'ową stylistyką włącznie. Oczywiście, w porównaniu do tuzów takiego grania, czy kolegów choćby zza granicy, nie jest to nic nowego ani tym bardziej zupełnie odkrywczego, ale jak na katoland, wiecznie trapiony przez błędne przeświadczenie o jedynej słuszności death metalu, jest to krążek nadzwyczaj smakowy!
Trzy kwadranse z ''Let's Play'' mijają szybciej niż można przypuszczać, i bynajmniej nie jest to wada, a zaleta, ponieważ dziesięć kompozycji sygnowanych marką Totem, nie męczy, nie muli, i z łatwością zapada w pamięć (przede wszystkim z racji na stylistyczny miszmasz) - choć mocno triggerowane bębny Tomy (perkusisty Frontside - przyp.red) trochę dają się we znaki. Gdybym miał wyróżnić tylko jeden z dziesięciu utworów byłby to Otepowy ''Inside'' z czystymi wokalami Wery, a jako numer dwa wybrałbym rozpędzony, szybki ''A song 4U'' z udziałem Pacha z HugeCCM (świeżo upieczonego zdobywcy Fryderyka oraz coraz popularniejszego grafika) i ex-wokalisty Totem, Aumana z Frontside. Na ''Let's Play'' nie brakuje ani breakdownów, ani wysmakowanych solówek, czy też zgrabnie wplatanych harmonii. Tych którym jednak brakuje Aumana uspokajam, Totem anno domini 2011 doskonale radzi sobie właśnie z jednym wokalistą w składzie, w muzyce bardziej zróżnicowanej, wciąż nowoczesnej ale z własnym autentycznym charakterem. Warto mieć ich na uwadze.
Grzegorz ''Chain'' Pindor