Hammerfall

Infected

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Hammerfall
Recenzje
2011-06-09
Hammerfall - Infected Hammerfall - Infected
Nasza ocena:
8 /10

W Hammerfall straciłem wiarę ładnych parę lat temu. Z płyty na płytę Szwedzi przynudzali coraz bardziej eksploatując zużyte rudy metalu z pogranicza heavy i power. Nie czekałem na "Infected" zatem jakoś ze specjalnymi wypiekami na twarzy. Życie jednak potrafi zaskakiwać. Szwedzi nagrali materiał więcej niż przyjazny dla uszów słuchaczy.

"Infected" ogólnie jawi się jako wydawnictwo pełne niespodzianek. Na start zaskakuje brak Hectora na okładce płyty. Słowo wyjaśnienia dla nieobeznanych z tematem - Hector to był ten pan trzymający młot na KAŻDEJ obwolucie wydawnictwa Hammerfall. Zamiast młotkowego dostajemy mroczną tematykę zombie. Ciekawa wolta gustów Szwedów... Drugie zaskoczenie to osoba producenta albumu. Charlie Bauerfeind, który nagrywał cztery ostatnie płyty Hammerfall poszedł w odstawkę, a jego miejsce zajął James Michael kojarzony bardziej z klasycznym metalem lat osiemdziesiątych. I chłop chyba namieszał Szwedom w główkach. Jego wpływ czuć w każdej nutce "Infected". James nie ograniczył się tylko do zgrywania śladów, lecz przejął też klasyczną rolę producenta całości - to czuć! Bo panie i panowie, czas na trzecią i najważniejszą niespodziankę, tą muzyczną. Hammerfall nagrało płytę tak pięknie heavy metalową, zostawiając power metalowe skojarzenia na śmietniku rockowej historii, że aż łapki same składają się do braw.

Już "Patient Zero" zaskakuje więcej niż pozytywnie. Zamiast klasycznego, rozpędzonego otwieracza, dostajemy głęboko osadzony brzmieniowo walec, który w pewnym momencie rozpędza się "do solówki". Klasycznie heavymetalowa budowa, budząca skojarzenia z Iron Maiden? Tak! Riff otwierający "Bang Your Hand" to już lata osiemdziesiąte pełną gębą. Tak (znowu to słowo) klasycznego i rasowego riffu Hammerfall nie miał od lat. Dodać do tego kanonadę gitar w refrenie i niebanalny aranż całości i dostajemy kompozycję, której 30 lat temu nie powstydziłby się Judas Priest, acz co ważne, wszystko tutaj brzmi nadal jak Hammerfall! Singlowy "One More Time" to już apogeum zajebistości tego albumu. Kawałek ten to już miks wszystkiego co najlepsze w klasycznym heavy metalu. Patetyczny riff, epicka zwrotka, podniosły refren i plastyczna solówka gitarowa. To kompozycja godna Manowar, i piszę to bez grama złośliwości. "One More Time" to najlepszy kawałek Hammerfall, który nagrał od lat. "The Outlaw" znów zaczyna się jak rzecz wycięta żywcem z lat osiemdziesiątych, i dobrze! Bo co ważne, nowy-stary Hammerfall, który garściami zaczął czerpać z klasyki metalu, brzmi autentycznie jak cholera. Mimo iż wszystko na "Infected" można było już gdzieś usłyszeć, to współczesna i klarowna produkcja całości jak i wszechobecny duch Hammerfall sprawiają, że deja vu jednak nas nie dopada.

Jednak na "Infected" pojawiają się i drobne ryski. Pierwszą z nich jest balladka "Send Me a Sign". Ja wiem, że etos wymaga nagrać i wolniejszy kawałek na heavy metalowej płycie. Ale na Bogów Metalu! Nie należy nagrywać aż tak mdłych cukierków, panowie Szwedzi, ja proszę..."Dia De Los Muertos" znowu to trochę ukłon dla fanów bardziej power metalowego oblicza grupy. No i przez klasycznie powerowe "patatajce" rozpoznawalny w tej kompozycji jest tylko refren (swoją drogą całkiem zacny). Ale to tylko chwilowe perturbacje. "I Refuse" kojarzy mi się z Maidenowym "X Factorem" (chociażby riffem z okolic "Lord of the Flies"), a to już wyborna konotacja jest. "666 - The Enemy Within" to też rzecz mocno Maidenowa, z charakterystycznymi harmoniami gitarowymi pod koniec utworu. Tylko po co ten klawisz brzęczy na początku kompozycji...?!?! W ostatnich trackach czyha jeszcze parę zaskoczeń, ale moi mili, odkryjcie je sami. Bo naprawdę warto posłuchać tej płyty i samemu powoli eksplorować jej smaczki.

Zaskakujący i zróżnicowany album. Nie spodziewałem się, że ta kapela mnie jeszcze kiedyś zadziwi a tu proszę, taka niespodzianka. I dobrze, Hammerfall to pewnie bohater niejednej metalowej młodości i chociażby za to należy im się szacunek. W 2011 jednak szacunek również należy im się za piękną i klasycznie heavy metalową płytę. Najlepszy album Szwedów od wieeelu lat.

Grzegorz Żurek