Soilwork

The Panic Broadcast

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Soilwork
Recenzje
2011-06-10
Soilwork - The Panic Broadcast Soilwork - The Panic Broadcast
Nasza ocena:
7 /10

Kogo nudzi ten cały nowoczesny death metal ręka w górę. Całkiem pokaźny lasek łapek widzę...W zeszłym roku Dark Tranquillity po raz kolejny udowodniło, że wiedzą jak nikt, co to znaczy odcinanie kuponów, sample nowych In Flames i Arch Enemy nastrajają mocno pesymistycznie i jedynie Soilwork na tle tej całej brygady regresywnych kapel prezentuje się "w miarę".

"W miarę" czyli nie bez rys, ale więcej niż wystarczy by powiedzieć, że "The Panic Broadcast" daje radę.

Któż z fanów "modern" nurtu w metalu nie pamięta płyty "Stabbing the Drama"? Albumem z 2005 roku Soilwork niejako otworzył wrota fali metalcore'a do metalowego mainstreamu. Szwedzi jawili się wtedy jako ciekawy twór łączący mocne patenty z ciekawą melodyką a Bjorn "Speed" Strid wyrósł na gardłowe zjawisko sceny. Potem jednak coś się zacięło w Soilwork. Zmiana składu zaowocowała wykastrowaną z mocy płytą "Sworn to a Great Divide". Jednak parę lat ciszy pozwoliło chłopakom zewrzeć szeregi. Na łono macierzystej formacji powrócił Peter Wichers, nota bene współzałożyciel kapeli. Szwedzi dokooptowali w swe szeregi znanego ze Scarve gitarzystę Sylvain'a Coudret'a, co okazało się strzałem w dziesiątkę i w 2010 roku sprezentowali swoim fanom nowe wydawnictwo, "The Panic Broadcast".

Nowy album przywraca muzykę Soilwork na właściwe tory. Już otwierający całość "Late for the Kill, Early for the Slaughter" masakruje nie tylko tytułem. Ta jadowita kompozycja jasno przypomina, że człon "death" w stwierdzeniu melodic death metal to nie tylko puste słowo. Otwieracz "The Panic Broadcast" to strzał między oczy, którego w tym całym nowoczesnym brutalnym graniu od dawna mi brakowało. Po pierwszym szoku Szwedzi jednak przypominają słuchaczom, czym kilka lat temu przykuli uwagę recenzentów i słuchaczy i sukcesywnie wplatają charakterystyczne dla siebie zagrywki gitarowe i melodyjne zaśpiewy Bjorna. Co warte zaznaczenia Coudret, którego Scarve również nie stroni od ciekawych elektronicznych zagrywek, przyniósł trochę świeżości do "klawiszowych" zagrań Szwedów. Te mają trochę więcej industrialnego ducha a mniej koko-dżambo znanego ze "Sworn to a Great Divide". Ale też bez przesady, to wciąż tylko ozdobniki uwypuklające łagodniejsze zaśpiewy "Speeda".

Co ważne, Soilwork nie nudzi, tak jak na poprzedniczce. Aranże są poprzetykane ciekawymi pomysłami, zwolnienia i przyspieszenia w kompozycjach sypią się jak z rękawa. Solówki przyciągają uwagę swoją plastycznością, nie służą tylko jako "zapełniacz" tła. Soilwork nie traci też swojego ducha, "The Thrill" to np. esencja stylu Szwedów, zawierająca wszystkie znane dla Szwedów patenty, jak konkretnie rzężące wiosła, łatwy do zapamiętania refren i mocarną zwrotkę. Co ważne, Soilwork nie rozmienia się na "The Panic Broadcast" na drobne, słowem jest metalowy pełną gębą. Fakt iż jest to nie do końca dla wszystkich zrozumiały nowoczesny metal zostawiam z boku, bo najistotniejsze, że jest mocno, głośno a momentami zaskakująco bezkompromisowo ("King of the Threshold"). Gdy trzeba Szwedzi dają moment na oddech ("Let the River Flow"), czyli nudy nie ma. I tylko po więcej niż kilku obskoczeniach "The Panic Broadcast" nachodzi mnie taka refleksja, że jakoś na nowej płycie Soilwork nie ma "hitów". A to dość konkretny zarzut w tego typu graniu... Dodatkowym minusem jest też dla mnie produkcja płyty. Sound jest bardzo duszny, zbity, mało "żywy", czuć tutaj sporą pracę jaką włożył za konsoletą Jens Bogren aby ładnie wypolerować ten album. Cóż, takie czasy, modern metal to i wycyzelowane brzmienie...

"The Panic Broadcast" to nie jest rewolucyjna płyta, te Soilwork ma już dawno za sobą. Ale wydawnictwo z 2010 roku daje słuchaczom nadzieję, że Szwedzi jeszcze zaskoczą w przyszłości. Przyjemności z obcowania z "The Panic Broadcast" nic jednak nie odbierze słuchaczom, którzy lubują się w takim graniu. Soilwork ostatnim albumem fajnie przypominają, że jeszcze niedawno wychodziły takie płyty jak "Wages of Sin" i coś one znaczyły na scenie.

Grzegorz Żurek